Nie spodobało im się zawarte w projekcie dokumentu zdanie o tym, że PRL-owski aparat państwa ukrywał prawdę o zbrodni. Według rzecznika SLD, nie ma na to dowodów. W tej sytuacji marszałek Sejmu, Ewa Kopacz uznała, że skoro w Prezydium Sejmu nie ma zgody co do treści uchwały, to należy jej projekt skierować ponownie do komisji kultury.

Oczywiście, oburzenie w tej sytuacji jest jak najbardziej zrozumiałe. Ale warto przy tej okazji zastanowić się nad tym kto naprawdę rządzi Polską. Niekoniecznie więc chodzi o Bronisława Komorowskiego oraz ekipę Donalda Tuska. Nie trzeba też uciekać się do teorii spiskowych i tropić ciemne układy, które pociągałyby za sznurki marionetkami polskiego życia politycznego. Mamy w tym przypadku do czynienia z siłą, która jest widoczna gołym okiem. I stanowi języczek u wagi. Ta siła to SLD.

Czyżby zatem Sojusz sprawował władzę w Polsce? Brzmi to absurdalnie. A jednak partia ta może mieć w wielu sytuacjach decydujący głos i swoją zdolnością koalicyjną narzucać dwóm największym formacjom własne racje. Jest ona bowiem potencjalnym sojusznikiem zarówno PO, jak i PiS – sojusznikiem, z którym trzeba się liczyć – niezależnie od tego, z jaką determinacją parlamentarzyści ugrupowania Jarosława Kaczyńskiego zarzekają się, że nie zamierzają nigdy tworzyć wspólnych koalicji z postkomunistami. Polityka uprawiana w mediach publicznych i samorządach dowiodła tego, że – jeśli tylko zajdzie potrzeba – takie deklaracje zawsze można zrewidować, by zawiązać jakieś egzotyczne porozumienie.