Sekwencja zdarzeń jest następująca. W 2011 r. premier zapowiada reformę KRUS. Do dzisiaj nic się w tej sprawie nie dzieje. W ubiegłym tygodniu RZ napisała, że gabinet z tych zmian już zrezygnował. Nie było żadnego dementi. Za to powstał przekaz dnia. Brzmi: KRUS jest już po reformie. Mówił o tym m.in. dzisiaj rano w radiu RMF FM Władysław Kosiniak-Kamysz, minister pracy i polityki społecznej. Na co się powołuje? Na kosmetyczne zmiany z 2009 r. - Reforma KRUS trwa od pierwszej kadencji rządów PO i PSL. Zmieniła się stawka dla gospodarstw o dużych obszarach, dla tych rolników, którzy mają wielohektarowe gospodarstwa – przekonuje. Taką samą wersję prezentuje Stanisław Kalemba, minister rolnictwa. Też twierdzi, że KRUS jest już po reformie i jest lepszy niż ZUS.

Nie wchodząc w szczegóły merytoryczne – w skrócie można powiedzieć, że KRUS zachęca do życia na koszt innych i jest żywym trupem, ZUS umierającym pacjentem – zadziwia łatwość z jaką politycy traktują nas jak głupców. Miała być reforma emerytur górników - nie ma jej i nie będzie. Miały być zmiany w Karcie Nauczyciela – jest kosmetyka. W sierpniu 2010 r. premier zapewnia, że nie będzie zmian w OFE - w grudniu tnie składki. Miało nie być podnoszenia podatków – trwa fiskalne dociskanie śruby. Miała być Zielona Wyspa – jest wzrost na poziomie recesji.

Damy, zmienimy, zreformujemy, sprawdzimy, załatwimy, zderegulujemy. Wciąż te zapewnienia, gorące mowy, zapowiedzi. Na koniec okazują się wydmuszką. - Rząd nie jest rozwiązaniem, rząd jest dla nas problemem – mówił Ronald Reagan. A czy problem może rozwiązywać problemy?