Dzięki nagraniom z gabinetu Władysława Serafina cała Polska się dowiedziała, jak ludowcy żerują na państwowych spółkach i agencjach. Wybuchł skandal, który doprowadził do dymisji Marka Sawickiego. Opisywane przez nas dziś i w poniedziałek poważne wątpliwości co do finansów kierowanych przez Serafina kółek rolniczych pokazują, że u ludowców nic się nie zmieniło.
Nic więc dziwnego, że Marek Sawicki jest w ostatnich miesiącach widziany w pierwszych rzędach na PSL-owskich spotkaniach, że coraz głośniej jest dziś o tym, że ma wrócić na stanowisko ministra rolnictwa. Bo przecież skoro według ludowców nic się nie stało, a Serafin jak był, tak jest nietykalny, Sawicki w takim razie stanowisko stracił niesłusznie i powinien na nie wrócić.
Ministerstwo Rolnictwa tłumaczy, że sprawę pieniędzy kółek na bieżąco monitoruje. Jednak działacze nie wierzą, że podejrzenia zostaną wyjaśnione, i o wszystkim informują prokuraturę. Dla resortu rolnictwa sprawa jest rzeczywiście kłopotliwa. Warszawa właśnie musi tłumaczyć Brukseli wątpliwości dotyczące ponad 300 mln złotych dotacji dla polskich rolników, które zakwestionowała Komisja Europejska.
Dlatego sprawa dotyczy nie tylko ludowców, ale również Platformy Obywatelskiej. To premier jako szef rządu ponosi polityczną odpowiedzialność za państwo w państwie, jakie urządzili sobie ludowcy. Ale to niejedyny problem premiera. Po ujawnieniu rok temu taśm Serafina media podały, że w spółkach skarbu państwa, samorządowych agencjach pracują wielotysięczne zastępy działaczy PO.
Po dymisji Sawickiego premier zapewniał, że ukręci łeb hydrze nepotyzmu i kolesiostwa. Od złożenia obietnicy minęło już dziesięć miesięcy, a obietnica nie została zrealizowana. Ludowcy dostali więc jasny sygnał – skoro premier nie egzekwuje zasad od działaczy PO, to nam też wszystko wolno.