Dziennikarze muszą rzecz jasna działać zgodnie z prawem. Tak jak wszyscy mają obowiązek płacić podatki, przestrzegać przepisów drogowych, nie popełniać przestępstw ani wykroczeń. Są jednak sytuacje, w których dziennikarz nie ma innego sposobu, by pokazać, że dzieje się coś niepokojącego, niż nagiąć lub złamać przepisy. Ale gdy dopuszczamy się prowokacji, ujawnienia tajemnicy, zawsze mamy świadomość konsekwencji, jakie możemy ponieść z tego powodu.

Gdy jednak dowiedzieliśmy się, że prokuratura prowadzi postępowanie w sprawie dziennikarza „Rz" Andrzeja Stankiewicza, który podczas wyborów na szefa PO zdobył dwie karty do głosowania i dowiódł, że nie tylko członkowie Platformy mogą oddać za ich pomocą głos, nie wiedziałem, czy się roześmiać czy zasmucić. Śmiać się nad absurdalnością postępowania czy martwić z powodu marnowania publicznych pieniędzy na rozliczanie dziennikarza z wykonywania jego pracy.

Postępowanie prowadzone jest z donosu lokalnej działaczki Platformy Obywatelskiej. Użytkownicy Twittera z pewnością znają fascynację Jadwigi Zagozdy jej partią. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że prokuratorzy wcale nie rwali się do podjęcia tego śledztwa. Dlatego mam nadzieję, że postępowanie zostanie szybko umorzone, a pani Zagozda dobrowolnie zwróci Skarbowi Państwa pieniądze, które wydano na to absurdalne śledztwo.

A na koniec dla osób, które nie posługują się Twitterem, mała próbka pisarstwa pani Zagozdy: „Nawet przez myśl nie przeszło mi jakiekolwiek współczucie dla Schetyny. A premier Tusk niczym Lewandowski oddał z nawiązką temu, co go kopał". Najbardziej rozczulające są jednak oświadczyny pani Jadwigi: „Premier Tusk przeraża, ale też poraża swoją skutecznością. Kobiety z PO go kochają".

Obawiam się, że swym doniesieniem pani Jadwiga nie pomogła ukochanemu przewodniczącemu, raczej go ośmieszyła.