A że w ciągu najbliższych dwóch lat aż cztery razy pójdziemy do urn – walka będzie ostra. Dotychczas Polacy najbardziej emocjonowali się pojedynkami PO oraz PiS. Zapewne tak będzie i tym razem.
Ale PiS nie zamierza walczyć tylko z partią Donalda Tuska. Od jakiegoś czasu widoczna jest zdecydowana taktyka Jarosława Kaczyńskiego zmierzająca do odebrania PSL elektoratu wiejskiego. Jest tu o co powalczyć. Wieś to kilka milionów potencjalnych wyborców. Janusz Piechociński łatwo nie odpuści. Już dawno zarządził prawdziwą mobilizację w szeregach Stronnictwa. W końcu najbliższe starcie już wiosną w wyborach do europarlamentu.
Piechociński twierdzi, że idzie co najmniej po sześć mandatów (obecnie ma cztery). Już wiadomo, że na Mazowszu startować będą Jarosław Kalinowski (były szef partii). Z kolei „jedynką" w Warszawie będzie Grzegorz Benedyciński, burmistrz Grodziska Mazowieckiego – znany m.in. ze swojego zaangażowania w tworzenie Karty dużych rodzin.
Działa wytacza jednak prezes Kaczyński. Choć nazwisk startujących jeszcze nie ujawnił, to kilka dni temu wysłał zaczepny list do Piechocińskiego. „Panie Prezesie – ktoś musi wam to powiedzieć – zdradziliście interesy polskiej wsi" – napisał do szefa ludowców, wytykając mu, że to jego formacja wespół z PO odpuściła walkę o większe pieniądze dla rolników z budżetu UE. I taką strategię wytykania błędów PSL Kaczyński będzie stosował z żelazną konsekwencją. Liczy bowiem na to, że uda mu się przekonać wieś, iż Piechociński wcale nie jest jej obrońcą, ale zdrajcą.
Piechociński wybrał inną taktykę. Wprawdzie mówi, że Kaczyński „zaczyna być chuliganem polskiej polityki", ale jednocześnie dodaje, że PSL chce być inne i nie da sobie narzucić pisowskiej narracji. „Każdego dnia my musimy być lepsi" – apelował do działaczy na niedawnym opłatku ludowym w Lublinie.