Posłanka PO Joanna Mucha mówiąc w TVN24 o tragedii małej Blanki stwierdziła m.in. „oskarżę PiS (...) - już mam na to ochotę od długiego czasu - o to, że dzisiaj mamy takie podejście: rodzina ponad wszystko”. Ergo do tragedii doszło, jak zdaje się sugerować, ponieważ w stworzonej przez PiS atmosferze sądy bez namysłu oddają rodzicom dzieci narażając je na śmierć. Z kolei jej interlokutorka, Mirosława Stachowiak-Różecka z PiS wyraziła, zgodnie z linią swojej partii, zaniepokojenie „sprawą sądu rodzinnego”, który podjął ostateczną decyzję o tym, że Blanka wróciła do biologicznych rodziców. Ergo za całe zło w kraju odpowiedzialni są ci okropni sędziowie (czy TSUE nas słyszy?).
Kiedy zdarza się tak niewyobrażalna tragedia łatwo o uogólniające sądy. Zawiodło państwo, trzeba zmienić system, niech władza się tłumaczy, etc. Sprawa rzeczywiście jest bulwersująca – skoro dziecko w listopadzie trafiło do rodziny zastępczej to znaczy, że sąd, na podstawie informacji od odpowiednich służb, uznał, iż rodzice stwarzają dla niego zagrożenie. I tak – trzeba dokładnie sprawdzić, czy sąd miał podstawę, aby w kwietniu zmienić tę decyzję. Być może zawiódł tzw. element ludzki – czyli po prostu ktoś popełnił błąd. Błędy się niestety zdarzają i będą zdarzać, niezależnie od tego ile instytucji zostanie zaangażowanych w dany proces – bo ludzie po prostu się mylą. Dlatego wszystkich tragedii nie da się uniknąć – chodzi o to, by było ich jak najmniej.
Unikaniu tragedii na pewno nie sprzyja jednak wyciąganie pochopnych wniosków. Przeświadczenie, że winne jest zbyt liberalne dla rodziców państwo (na co zdaje się wskazywać Joanna Mucha), może łatwo doprowadzić do sytuacji, że wahadło wychyli się w drugą stronę i państwo zacznie być zbyt mało liberalne wobec rodziców. W przeszłości takie sytuacje też się przecież zdarzały – kilka lat temu głośna była historia rodziny z Lubaczowa, która straciła prawo do opieki nad dziećmi tylko dlatego, że matka została uznana za nieporadną życiowo, a sąd uznał, iż warunki życia jakie rodzice mogą zaoferować dzieciom są niewystarczające. Z drugiej strony zrzucanie winy na sędziów (vide słowa Stachowiak-Różeckiej) prowadzą do uogólnień takich jak te towarzyszące reformie sądownictwa, uzasadnianej tym, że gdzieś kiedyś jakiś sędzia ukradł kawałek kiełbasy. Czynienie z jednostkowych przypadków reguły uzasadniającej wyciąganie ogólnych wniosków niemal zawsze doprowadzi do błędu.
A historia dziewięciomiesięcznej Blanki jest szokująca, tragiczna, ale właśnie – jednostkowa. Jeśli można było jej uniknąć, należy wyciągnąć z niej wnioski i zrobić wszystko, aby się nie powtórzyła. Ale w myśleniu o państwie jako całości należy kierować się rozsądkiem, a nie emocjami. Te ostatnie są zresztą co do zasady złym doradcą.