I wszyscy będą udawać, że to perfumy. A jak już się to stanie, znowu trzeba będzie wrócić do normalnego życia w gnijącej Unii. Tym bardziej cieszy, że są tacy, którzy o tym nie zapominają.

Piszę te słowa po obejrzeniu spotu „From Poland with Love To Great Britain", który  zresztą nawiązuje tytułem do jednego z Bondów „From Russia with Love", znanego u nas jako „Pozdrowienia z Rosji". Filmik ów ma wszelkie dane, by stać się hitem internetu, choć, oczywiście, głupot w rodzaju „mięsnego jeża" nie przebije. Na to jest trochę zbyt poważny, mimo że dowcipu jego autorom odmówić nie można. Zresztą kieruje swój przekaz przede wszystkim do Brytyjczyków, a jego przesłanie do Wyspiarzy „spójrzcie na nas naszymi oczami, lubimy być pierwsi", sądząc po komentarzach, najwyraźniej dotarło do zainteresowanych.

Wyliczanka zaczyna się od pierwszej konstytucji w Europie, a kończy na rzeczach, o których nie miałem pojęcia. Takich jak np. to, że to Polacy wymyślili wykrywacz min. Po drodze jest m.in. Bitwa Warszawska i JP II Superstar (który gromadził większe tłumy niż Michael Jackson). Autorzy przypominają też o wspólnych kartach historii naszego kraju i Wielkiej Brytanii. Całość kończy się puentą „razem wychodzi nam lepiej".

Słusznie państwo kojarzą tę kampanię społeczną z wypowiedziami premiera Camerona na temat polskiej emigracji na Wyspy. Twórców zainspirował pomysł Portugalczyków, którzy w podobny sposób zareagowali na wypowiedzi polityków fińskich. Tam pomysłodawców wsparł burmistrz jakiegoś miasteczka, u nas wielki koncern – Orlen. Co może tylko cieszyć, a dla rządu powinno być wskazówką. Słyszeliśmy niedawno ministra Sikorskiego, krytykującego poprzedników za politykę pustych gestów i napuszonych deklaracji. Skoro tak, to może doczekamy się jakiegoś pomysłu na pozytywny przekaz na temat naszego kraju? Nie żebym w to wierzył, ale apelować trzeba, a nuż ktoś weźmie to sobie do serca, choć siedem lat trwania tego gabinetu do optymizmu nie nastraja. Jedno jest pewne: prywatne firmy nie wyręczą państwa w wymyślaniu takiej strategii.