Aktualizacja: 02.07.2019 13:41 Publikacja: 02.07.2019 13:41
Foto: materiały prasowe
Na pierwszy rzut oka to nie mogło się udać. Wydarzenie sprzed ponad trzydziestu lat, nawet jeżeli spektakularne i nie dość jeszcze popkulturowo ograne, wydawało się za bardzo uwikłane w historyczne konteksty, żeby stać się tematem opowieści porywającej tłumy. Ale twórcy serialu „Czarnobyl” jego tematem uczynili coś innego: mechanizm powstawania wspólnoty strachu. Być może ostatniej prawdziwej wspólnoty politycznej na jaką nas jeszcze stać.
Dopiero ostatnia fala upałów nad Polską pomogła mi zrozumieć fenomen tego serialu. Poprawnego, przy odrobinie dobrej woli ze strony widza nawet wciągającego, ale nie dorastającego do hołdów wznoszonych na jego cześć. Ale wystarczyło przez kilkanaście dni odczuć ocieplenie klimatu na własnej skórze, poczytać prognozy dotyczące przesunięcia się linii brzegowej Bałtyku pod Toruń czy wyczerpania większości globalnych zasobów wody do 2050 r. i wszystko zaczynało być jasne. I nie ma najmniejszego znaczenia, że te groźby i proroctwa mogą mieć tyle samo wspólnego z prawdą co, składająca ofiarę z faktów na ołtarzu dramaturgii, fabuła „Czarnobyla”.
Monachijska Konferencja Bezpieczeństwa nie pozostawia złudzeń. Całkiem możliwe, że już jutro my, Europejczycy, będziemy musieli bronić pokoju w Ukrainie. W tym również nasi polscy żołnierze.
Rząd chce zwiększyć środki z budżetu na repatriację. I znieść limity. To ważne, bo Polacy z Azji chcą wracać nad Wisłę. Są tu potrzebni. Zwłaszcza dziś.
Czy w czasie polskiego przewodnictwa w Unii Europejskiej nadzwyczajny szczyt Europejczyków powinien się odbywać w Paryżu? To jedno z pytań, które się pojawiają po burzy wywołanej przez Amerykanów.
Czy Polska może polegać na administracji USA, która wspiera AfD, postnazistowskie ugrupowanie w Niemczech? To przerażające pytanie pojawia się w chwili, gdy nie da się już wykluczyć najazdu Rosji na Zachód w niedalekiej przyszłości.
O przyszłości Ukrainy i naszej części świata mają współdecydować nie Europejczycy, lecz saudyjski książę. W wizji Donalda Trumpa na pierwszy plan wybijają się: przesuwanie granic, aneksja i przesiedlenia. Dokładnie to, co robi i Władimir Putin.
Czy w czasie polskiego przewodnictwa w Unii Europejskiej nadzwyczajny szczyt Europejczyków powinien się odbywać w Paryżu? To jedno z pytań, które się pojawiają po burzy wywołanej przez Amerykanów.
Kolejny mocny dzień w wykonaniu złotego. Dolar jest już poniżej 4 zł, a euro zbliża się do poziomu 4,15 zł.
Złoty pozostaje silny, ale chwilo jego ruch został zatrzymany. Rynek czeka na dane makroekonomiczne i informacje dotyczące Ukrainy.
Złoty w środę złapał lekką zadyszkę, ale nie oznacza to jednocześnie, że ma on problemy. Inwestorzy rozgrywają bowiem wątek pokoju na Ukrainie.
Złoty pozostaje silny. Euro jest coraz bliżej poziomu 4,15 zł, a dolar może spaść poniżej 4 zł. Skąd ten ruch?
Nie rozumiem, jak Magdalenka i przywoływanie gen. Jaruzelskiego mają się do wad obecnego procesu nominacyjnego sędziów.
Projekty nowelizacji mających wprowadzić tzw. ślepe pozwy zostały fatalnie napisane. To jednak nie powód, by wyrzucić je do kosza. Bo sama idea jest słuszna.
W polityce przestaliśmy być wyborcami i staliśmy się kibicami. Ta polaryzacja przeniosła się do sądów.
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas