Niech termin „Golgota" w tytule „Golgota Picnic" zastąpią oni nazwiskiem pewnej znanej osoby publicznej, która ostatnio zmieniła barwy klubowe, a wcześniej rzekomo zmieniła również co innego, ale o tym zabrania mi mówić sąd. ?A później niech w usta tej osoby, odgrywanej na scenie przez dość obrzydliwie ucharakteryzowanego aktora, włożą słowa, że całe zło na ziemi spowodowane jest właśnie przez nią, że ludzie bzykają swoje dzieci i mordują je, bo inni ludzie pokazywani są w taki sposób... Potem zaś ktoś dodałby, że osoba ta jest terrorystą i fanatykiem. Wszystko to oczywiście byłoby podlane sosem artystowskim: goli faceci tarzaliby się w śmieciach, a jakiś facio zagrałby – oczywiście goły – na pianinie „Wariacje goldbergowskie".

Jakoś nie mam wątpliwości, że takie przedstawienie nie znalazłoby obrońców. TR Warszawa, Stary Teatr w Krakowie i dziesiątki innych placówek nie urządzałyby jego czytań, a minister kultury nie przekonywałaby, że nie wolno ograniczać ekspresji młodego twórcy. Także „Gazeta Wyborcza" nie urządzałaby nagonki na każdego, kto protestowałby przeciwko takiej „ekspresji", a prawdopodobnie napadłaby na każdego, kto w jakimkolwiek stopniu broniłby tego rodzaju „sztuki". Opowieści, że byłoby inaczej, można zaś włożyć między bajki. To bowiem właśnie – tak broniąca obecnie wolności sztuki – „GW" wytoczyła armaty przeciw „Rzeczpospolitej" po słynnym obrazku o „kozie Mećce", która weźmie ślub zaraz po parze gejów, i ona wspierała działaczy gejowskich, którzy wytoczyli proces „Rzeczpospolitej". Nie słychać było wówczas również głosu obecnych obrońców słowa, którzy broniliby Andrzeja Krauzego. Lewicowi „obrońcy wolności słowa" nie sprzeciwiają się też ustawie o mowie nienawiści, która ma spenalizować każdą krytyczną uwagę na temat homo- czy transseksualistów.

I już tylko to pokazuje, że w całej tej sprawie wcale nie chodzi o wolność słowa czy sztuki, ale o to, by móc bezkarnie atakować ludzi wierzących i Tego, który jest dla nich najważniejszy. A przecież, jeśli żyjemy w państwie pluralistycznym – a o tym przekonują nas obrońcy „Golgoty Picnic" – to przynajmniej tak samo powinny być bronione uczucia osoby z Partii Zielonych (dawniej Twojego Ruchu), jak szacunek dla historycznej postaci, jaką jest Jezus Chrystus, a uczucia gejów tak jak uczucia chrześcijan. Niestety, tak nie jest, m.in. dlatego, że część mediów uznaje, że o ile homofobia jest skandalem, o tyle chrystianofobia – podstawowym prawem człowieka i artysty.

Autor jest filozofem, ?redaktorem portalu Fronda.pl