Takie są podstawowe wnioski z zakończonego już dla nas Wimbledonu. Radwańska udowodniła, że na trawie jest wciąż bardzo groźna, ale przekonaliśmy się też kolejny raz, że gdy naprzeciwko niej stają fizyczne mocniejsze rywalki, szansa na sukces maleje z meczu na mecz. Jeśli nawet pokona Madison Keys, to następna w kolejce jest Garbine Muguruza, a takich zawodniczek jak Hiszpanka będzie przybywało, natomiast finezja a la Radwańska jest w odwrocie. Drugiej Martiny Hingis, kolejnej Justine Henin zapewne szybko się nie doczekamy. Można się raczej spodziewać prób powielania Sereny Williams, Marii Szarapowej, Petry Kvitovej czy Wiktorii Azarenki, czego Muguruza jest już najlepszym przykładem.

Radwańskiej za to, czego dokonała w tegorocznym Wimbledonie należą się gratulacje, bo ten półfinał przyszedł po największym załamaniu formy w jej zawodowej karierze. Ale gdy już przyszedł i okazało się, że rywalką będzie zawodniczka niżej klasyfikowana w rankingu WTA, to w głowach kibiców tenisa zaczął się kręcić film sprzed dwóch lat: półfinał z Sabiną Lisicki, w finale czeka Marion Bartoli, więc Wimbledon jest prawie nasz. Teraz oczywiście w finale czekałaby Serena i marzenia były skromniejsze, ale i tak się nie spełniły.

Tenisem Radwańskiej świat zachwyca się od dawna, wszyscy czują, że taka gra jest piękniejsza, bardziej subtelna, po prostu kobieca, ale wiele wskazuje, że ten zachwyt - miejmy nadzieję przerywany od czasu do czasu jakimś fajerwerkiem - będzie naszą główną satysfakcją. Raz na zawsze trzeba skończyć dyskusje o tym, że Radwańską należy przezbroić, nauczyć innego wygrywania, bo z tej lekcji - nawet z Martiną Navratilovą - wynikało tylko jedno: uczyła się seryjnego przegrywania, czego dowody mieliśmy zimą i wiosną.

Teraz przed nami lato na twardych amerykańskich kortach, Radwańska lubi te turnieje, potem będzie US Open i mecze w Azji. Jeśli wszystko skończy się Finałem WTA w Singapurze (gra tam osiem czołowych zawodniczek świata), można będzie uznać, że jedyna obok Roberta Lewandowskiego globalna gwiazda polskiego sportu, wróciła na swoje miejsce.