Byłaby to kara, na jaką legioniści niewątpliwie zasłużyli. Ci, którzy brali udział w tym meczu właśnie zapisali się na niechlubnych kartach historii Legii. Piłkarze Termaliki dokonali czegoś absolutnie wyjątkowego. Ich wygrana 3:0 (a mogła być wyższa) jest największą sensacją rozgrywek 2015/2016, większą od czarnej serii Lecha w roku ubiegłym.
Rozumiem, że kiedy traci się pechowo dość przypadkową bramkę, chce się szybko odrobić straty i wtedy popełnia się błędy. Drużynie prowadzącej 1:0 jest łatwiej. Jednak to, co robiła Legia, złożona z reprezentantów Polski i innych krajów to wyjątkowy pokaz niefrasobliwości. Być może legioniści, jak to mają w zwyczaju (od dziesięcioleci, bez względu na to, kto w Legii gra) zlekceważyli przeciwnika. Myśleli, że skoro jadą na wieś, to wieśniacy, szczęśliwi z powodu wizyty gości ze stolicy, położą się na boisku i pozwolą im na wszystko.
Wieśniacy mieli jednak inne plany i pokazali milionerom, że nazwiska nie grają. Zresztą, jeśli niektórzy reprezentanci Polski mieliby tak grać podczas Euro jak w Niecieczy to lepiej żeby w ogóle do Francji nie pojechali.
Bayern też wczoraj przegrał, i to na swoim stadionie. Ale starał się odrobić stratę, miał jakiś plan, nie udało się. Legia wyglądała jak grupa chłopaków, którzy widzieli się pierwszy raz a każdy z nich miał poczucie, że umie grać w piłkę. Chodzi nie tylko o jej porażkę, ale i o to, że w ciągu półtorej godziny runął wizerunek „polskiego Bayernu”, który jest najbogatszy, najlepszy w każdej klasyfikacji, mający najdroższych zawodników i trenera, który wydawał się panować nad sytuacją. Legia nie przestała być faworytem rozgrywek, ale bardzo sobie w środę zaszkodziła.
Cracovia odbudowała się po porażce z Zagłębiem i pokonała Ruch w Chorzowie. Podobnie Lech, chociaż akurat jemu w starciu z Górnikiem było łatwiej. Mecz Jagiellonii z Pogonią był antypropagandą ekstraklasy. W Białymstoku kibice powinni zażądać zwrotu pieniędzy za bilety.