Brak świadomości tego, jaki jest charakter aktywności internetowej, to zdaniem ekspertów największe zagrożenie dla youtuberów. W podatkach o tym, czy coś jest działalnością, decydują ustawowe definicje, które tylko ogólnie kreślą jej ramy.
– Granicą wykorzystywania YouTube'a, która decyduje o uznaniu za działalność gospodarczą na gruncie podatkowym, to: poświęcanie mu więcej czasu niż innej pracy, np. na etacie, angażowanie innych do pomocy przy nagrywaniu materiału, zakup profesjonalnego sprzętu. To te elementy, które łącznie przesądzają, że działalność youtubera wykracza poza prywatne hobby – tłumaczy Michał Wojtas, doradca podatkowy, wspólnik w kancelarii EOL.
Dawid Milczarek, partner w kancelarii LTCA, zwraca uwagę na inny poważny problem.
– Youtuber świadczy usługę reklamową, a w tym przypadku istotne jest to, czy na rzecz odbiorcy krajowego czy zagranicznego. Od tego bowiem zależy ustalenie, czy podlega opodatkowaniu w Polsce 23 proc. VAT, czy jest to eksport usług – mówi Dawid Milczarek.
A to trudne ze względu na specyfikę gigantów, jak Google czy YouTube.
– Tymczasem ustalenie, kto jest odbiorcą usługi, to problem youtubera, bo to on ewentualnie będzie miał obowiązek odprowadzenia 23 proc. VAT, jeśli to była transakcja krajowa. Najczęściej trudno uzyskać pomoc od samej platformy, z którą współpracuje dany twórca. Zazwyczaj odsyła ona do lokalnego doradcy podatkowego, przerzucając na twórcę ryzyko podatkowe. Wydaje się, że giganci internetu powinni być pomocni twórcom, od których trudno oczekiwać doświadczenia – zauważa Dawid Milczarek.