Partner rozmowy: KRUK SA

Obok działalności w Grupie KRUK jest pan miłośnikiem i mecenasem młodej sztuki. Jak to się zaczęło?

Zaczęło się od bezsenności. Wiadomo, jak to jest w biznesie, kiedy się nie może spać po nocach, bo jest za dużo rzeczy na głowie. I kiedyś, szukając snu, przeglądałem internet i wpadł mi w oko pewien obraz. Kupiłem go. To było ponad dziesięć lat temu. I tak złapałem tego bakcyla. Teraz u mnie w domu już praktycznie o niczym innym się nie rozmawia, tylko o sztuce.

Czy dziś jest dobry czas na wspieranie sztuki przez biznes?

Myślę, że zawsze jest na to dobry czas, ale już teraz, po tylu latach, nie jestem obiektywny. Bo ja pokochałem sztukę, pokochałem to działanie i uważam, że zapraszanie nie tylko do domu, ale do swojego otoczenia, do swoich przestrzeni biurowych, młodej sztuki, która nie jest droga, jest dostępna, to po prostu fantastyczna przygoda. Dlatego myślę, że zawsze jest na to dobry czas, teraz też.

Zapraszanie sztuki do biznesu, do miejsc, gdzie się robi biznes, jest też jednym z elementów działalności jednej z instytucji, którą pan założył.

Rzeczywiście. Jest to Krupa Art Foundation, fundacja, która faktycznie od lat kupuje obiekty, sztukę młodych artystów. Prace te trafiały do magazynu, bo nie mamy przestrzeni, by je pokazywać. I kiedyś z kolegą przedsiębiorcą rozmawialiśmy o biznesie w jego wspaniałym biurze. Poczęstował mnie dobrym winem, opowiedział o wakacjach. Patrzyłem na ściany jego biura i stwierdziłem, że były puste. Zapytałem więc, czy nie chciałby kupić jakiejś sztuki. Odpowiedział, że tak, ale się nie zna. Nie wie, gdzie i za ile ją kupić, czy ktoś go przy tym nie oszuka. Wtedy mnie olśniło. Odpowiedziałem, że my mamy w magazynie 200 obrazów i może zorganizujemy mu wystawę. Ten pomysł mu się spodobał i tak powstał program Art Partner – zaczął się od tej rozmowy. Dzisiaj w przestrzeniach ponad 20 polskich firm wiszą nasze wystawy (wystawa sztuki jest też w siedzibie Kruk SA we Wrocławiu – red.), które co parę miesięcy zmieniają miejsce i trafiają do firmy, która je zaprasza. Dziś mamy kolejkę chętnych.

Jaki jest przedział finansowy takich zakupów młodej sztuki?

Te prace są warte od kilku do kilkunastu tysięcy złotych. I to one mają stanowić fundusz założycielski, fundament, żelazny kapitał fundacji. Prace kupujemy już od ok. dziesięciu lat i cały czas chcemy kupować. Mamy już bardzo ciekawe nazwiska. Mamy cały zespół, który jeździ po pracowniach, spotyka się z młodymi artystami. Oni jeszcze nie są ukształtowani, dopiero się tworzą artystycznie, ale jak czujemy, że ich osobowość urzeka, to składamy propozycję. Jesteśmy jedną z pierwszych instytucji, która przychodzi do ich pracowni i mówi, że chce kupić parę obrazów. One zostaną w tej instytucji na zawsze, a przynajmniej tak długo, jak ja i moja żona będziemy mogli mieć na nią wpływ.

Mówił pan, że dzięki sztuce w biurach kreatywność jest wyższa…

Nie mam wątpliwości, że obrazy zmieniają kulturę organizacyjną. Zmieniają też wizerunek szefów i managementu: poprzez zaproszenie sztuki do siebie możecie pokazać ludziom, że jesteście naprawdę wyjątkowi. Są badania, które pokazują, że w świecie, w którym potrzebujemy dużo inwencji i innowacji, sztuka zawsze pomoże wpaść na lepszy pomysł.

—not. jer

Partner rozmowy: KRUK SA