Bankier uważa, że gdy jego kraj osiągnie ok. 90 proc. średniego poziomu rozwoju gospodarczego Unii Europejskiej, to wówczas może wnieść na porządek dnia sprawę wprowadzenia euro.

— Niebezpiecznie wchodzić do klubu bogatych, gdy gospodarka nie jest do tego przygotowana — powiedział w państwowej rozgłośni. — Być może koło 2030 r. albo nieco później moglibyśmy dojść do 90 proc. średniej unijnej pod względem rozwoju, wtedy będzie warto wejść do strefy euro, bo euro ma wiele zalet — cytuje Reuter Matolcsy'ego. — Ale tylko wówczas warto wykorzystać nadzwyczajną swobodę manewru, jaką ma węgierski bank w pobudzaniu gospodarki — dodał.

Czytaj więcej

Węgry kupiły gaz z Azerbejdżanu. Negocjują też z Katarem i Omanem

Węgierski bank centralny walczy obecnie z największą w Unii inflacją (24 proc. rocznie w kwietniu), gdy gospodarka mocno zwalnia. Bank obniżył już w maju stopę jednodniowych depozytów o 100 pkt bazowych do 17 proc., zapoczątkował łagodzącą politykę pieniężną, bo wysokie oprocentowanie uniemożliwiło praktycznie zaciąganie kredytów.

Minister finansów Mihaly Varga powiedział w ubiegłym tygodniu, że Węgry pracują nad dotrzymaniem kryteriów wejścia do strefy euro, ale nie ma docelowej daty wprowadzenia jednolitej waluty i ta sprawa nie jest teraz aktualna. Sąsiedzi Węgier — Austria, Chorwacja, Słowenia i Słowacja — mają już euro.