Gdyby nie fala emigracji na Zachód, która rozpoczęła się po upadku żelaznej kurtyny, a nasiliła wraz z postępami integracji europejskiej, PKB 21 państw Europy Środkowej, Wschodniej i Południowej (CESEE) byłby średnio o 7 proc. większy – ocenili w opublikowanym w środę artykule ekonomiści Międzynarodowego Funduszu Walutowego.
Polska należy jednak do grupy państw – obok Czech, Węgier, Słowacji – w których gospodarcze konsekwencje emigracji były stosunkowo łagodne, głównie z powodu lepszej sytuacji demograficznej niż np. w Rumunii i Bułgarii. W latach 1995–2012 emigracja odjęła od skumulowanego wzrostu PKB Polski, który wyniósł ok. 100 proc., 2–3 pkt proc.
Jak tłumaczą ekonomiści MFW, emigracja ze wschodu i południa na zachód i północ Europy przynosiła korzyści krajom docelowym, ale krajom źródłowym szkodziła głównie poprzez wpływ na ich rynki pracy. Z państw CESEE wyjeżdżali bowiem przede wszystkim ludzie relatywnie młodzi i dobrze wykształceni.
To z jednej strony ograniczało produktywność tych wykwalifikowanych pracowników, którzy zostali w rodzimych krajach, a z drugiej stwarzało dodatkową presję wzrostową na ich płace. W efekcie wzrost ich wynagrodzeń był często szybszy, niż wydajność pracowników, co szkodziło międzynarodowej konkurencyjności gospodarek i hamowało tempo ich wzrostu.
Dodatkowo emigracja, potęgując problemy demograficzne wielu państw CESEE, prowadziła do niekorzystnych dla rozwoju gospodarczego zmian w finansach publicznych.