Greckie banki miały otworzyć się we wtorek po referendum. Wiadomo już jednak, że pozostaną zamknięte przez kolejne dni, a klienci nie będą mieli dostępu nawet do swoich skrytek bankowych. Bank Grecji wystąpił do Europejskiego Banku Centralnego z prośbą o zwiększenie limitu płynności dla greckiego systemu z obecnego, zdecydowanie niewystarczającego poziomu 89 mld euro.
Wszyscy chcą negocjować
EBC miał radzić w tej sprawie w poniedziałek wieczorem. Eksperci jednak nie spodziewali się żadnej zmiany. Bank centralny strefy euro nie może ryzykować kolejnych pieniędzy pod zastaw obligacji rządowych, skoro nie wiadomo, czy państwo, które za nimi stoi – Grecja – będzie wypłacalne. Mario Draghi, szef EBC, czeka w tej sprawie na wytyczne polityków. A ci zbiorą się w Brukseli na szczycie strefy euro zwołanym przez Donalda Tuska. I tam zdecydują, czy chcą znów rozmawiać z Grecją.
Na razie nastroje nie są katastroficzne. Z różnych stolic płyną apele o wznowienie negocjacji. Hiszpański minister finansów Luis De Guindos, zresztą kandydat na szefa Eurogrupy, zapewnił, że jego rząd gotów jest rozważyć trzeci pakiet pomocowy dla Grecji i że kraj ten powinien pozostać w strefie euro.
Podobnie myśli obecny szef Eurogrupy, jednocześnie minister finansów Holandii Jeroen Dijsselbloem. Ale podkreśla, że nie będzie łatwo. – Jeśli rząd i społeczeństwo odrzucą ciężkie reformy, to znajdziemy się w trudnej sytuacji – powiedział Dijsselbloem.
Europa gotowa jest rozmawiać z Grekami, mimo negatywnego wyniku referendum. Wcześniej unijni politycy sugerowali, że „nie" dla programu pożyczkowego powiązanego z dalszymi oszczędnościami oznacza „nie" dla Grecji w strefie euro. W poniedziałek takich głosów już nie było słychać, przeważały bardziej dyplomatyczne wypowiedzi o chęci powrotu do negocjacji. Tym razem to Ateny mają powiedzieć, czego chcą i okazją będzie właśnie wtorkowy szczyt strefy euro.