Typując spółki do technicznego portfela „Parkietu" w 2016 r. uzyskał pan łączną stopę zwrotu 56 proc. W jaki sposób selekcjonował pan spółki do portfela?
Brak możliwości zarządzania otwartą pozycją w tym portfela sprawia, że trzeba liczyć na „złoty strzał" i grać inaczej niż w rzeczywistości. Warto zwrócić uwagę, że typujemy zawsze na konkretny miesiąc, a przecież nie ma pewności, że oczekiwany przez nas potencjał zmaterializuje się właśnie w tym konkretnym okresie. Na szczęście rok 2016 był udany, zwłaszcza dla małych i średnich spółek i to głównie wśród nich szukałem dogodnych okazji do zarobku. I choć kilka typów nie wyszło mi właśnie od strony timingowej, to jednak łączny wynik 56 proc. wystarczył, by wygrać. Co było kluczem do sukcesu? Myślę, że skupienie się na tych spółkach, które posiadały dosyć bliski stop loss. To było pierwszym kryterium przy wyborze firmy do portfela.
Bliski stop loss oznacza, że lokalny dołek zlokalizowany jest blisko ceny wejścia?
Niekoniecznie. W moim podejściu bliski stop loss to ten, który da się ustawić w niewielkiej odległości pod dnem impulsu, który się dopiero zaczął. Dlatego nie ustawiam linii obrony według stałych wartości procentowych czy nominalnych, tylko staram się szukać na wykresach układów w ich początkowych fazach, co daje dobrą potencjalną relację zysku do ryzyka. Niestety takie układy nie pojawiają się często, dlatego czasem był problem, by pod koniec miesiąca znaleźć jakiś atrakcyjny pod tym względem typ. Podkreślę jednak to, że właśnie dobry dobór linii obrony to klucz. Bowiem typując spółkę nie wiemy, jak daleko i kiedy zawędrują notowania. Z góry jednak możemy ustalić, gdzie zrealizować stratę, by nie zrujnowała nam portfela.