Fala spadków, która w poniedziałek przetoczyła się przez światowe giełdy, kontynuowana też we wtorek na parkietach azjatyckich, nie pozostawiała złudzeń co do otwarcia dzisiejszych notowań w Europie. Powodem, przez który inwestorzy na wyścigi pozbywają się akcji, jest poniedziałkowa wypowiedź niemieckiego ministra finansów Wolfganga Schaeuble, że na najbliższym szczycie Unii Europejskiej 23 października nie należy spodziewać się decyzji dotyczących planu ratunkowego dla strefy euro. Jeszcze w poniedziałek rano, po weekendowym spotkaniu grupy G20 wydawało się, że taki scenariusz jest możliwy. Słowa Schaeuble oznaczają, że decydenci wcale nie palą się do podejmowania bolesnych dla społeczeństw eurolandu decyzji a polityka wciąż bierze górą nad racjonalnym myśleniem. Dla inwestorów jest to równocześnie czytelny znak, że nadzieje na wzrosty trzeba schować głęboko do szuflady a należy skupić się na ratowaniu zysków wypracowanych w poprzednich tygodniach.
Na otwarciu WIG tracił 1,14 proc. i znalazł się na poziomie 39372 pkt. Jeszcze więcej, bo 1,39 proc., zniżkował WIG 20. Wystartował z poziomu 2254 pkt. Na czerwono zaczęły też dzień pozostałe indeksy. Po dziesięciu minutach przeceny były znacznie większe. WIG 20 testował poziom 2240 pkt. co oznaczało blisko 1,9-proc. spadek. O determinacji inwestorów do zamykania pozycji może świadczyć fakt, że chwilowo wszystkie spółki z WIG 20 traciły na wartości. Dotyczyło to nawet Telekomunikacji Polskiej, która jako spółka defensywna, na spadkowych sesjach lubi chodzić „własnymi ścieżkami". Liderem spadków z ekstraklasy były rano PBG tracący ponad 4 proc. i Lotos spadający o przeszło 3 proc.
Na innych parkietach naszego kontynentu wtorkowe notowania również zaczęły się pod kreską. Parkiet francuski tracił 1,7 proc., niemiecki 1,2 proc. a brytyjski 0,6 proc. Najsłabsza na tle innych wiodących rynków Europy postawa giełdy francuskiej wynika z obaw o kondycją francuskich banków, która może rzutować na sytuację całej tamtejszej gospodarki. Wczoraj pojawiły się pogłoski o możliwym cięciu ratingu kredytowego Francji przez agencję Fitch. Dzisiaj podobna wiadomość napłynęły ze strony Moody's.
Na rynku walutowym, po poniedziałkowym, późno popołudniowym, bardzo gwałtownym osłabieniu nasza waluta we wtorek rano odrobiła część strat. Nerwowa sytuacja panująca na rynkach i spadki na rynku kasowym nie dają jednak pewności, że taka sytuacja utrzyma się w kolejnych godzinach. Euro po godz. 9.15 kosztowało 4,3460 zł, czyli 0,3 proc. mniej niż na koniec poniedziałkowych notowań. Za dolara płacono 4,1690, czyli tyle samo co dzień wcześniej a za franka szwajcarskiego 3,5260 zł.