Otwarcie nowego tygodnia na warszawskiej giełdzie nie wypadło zbyt okazale. W poniedziałek WIG20 zaliczył jedynie symboliczny wzrost, co wobec wyraźnych zwyżek na innych rynkach stawiało nas w niekorzystnym świetle. W tym kontekście wtorkowa sesja była wielką niewiadomą.
Teoretycznie wszystko przemawiało za wzrostami. Zwyżkami zakończyła się sesja na Wall Street, a kolor zielony świecił też na parkietach w Azji. Wydawać by się mogło, że droga do wzrostów na GPW stoi szerokim otworem. Teoria nie zawsze ma jednak przełożenie na rzeczywistość. Tak też było w przypadku warszawskiej giełdy. WIG20 na starcie zyskał zaledwie 0,1 proc. a po godzinie handlu zjechał nawet pod kreskę, co biorąc pod uwagę otoczenie można nawet było uznać za spore rozczarowanie. Na szczęście niedźwiedziom nie udało się rozwinąć tego ruchu. Bierność ta została wykorzystana przez byki, które postanowiły pokazać, że wzrosty z końcówki ubiegłego tygodnia nie były dziełem przypadku. W efekcie więc WIG20 zaczął zyskiwać na wartości.