– Urbanistyczne zasady ochrony krajobrazu, które wprowadza projekt ustawy krajobrazowej, to – co do zasady – rozwiązanie identyczne z istniejącymi już miejscowymi planami zagospodarowania przestrzennego. Z naszych wyliczeń wynika, że jeśli tylko 30 proc. kraju zostanie nimi objęte, oznacza to wydatek rzędu 37 mld zł – szacuje Marcin Roszkowski, prezes Instytutu Jagiellońskiego.
Do tego dochodzą audyty krajobrazowe, które będą kosztować od 150 do 750 mln zł, choć twórcy ustawy szacują ich koszty tylko na 6,4 mln zł. Jak dodaje Roszkowski, projektodawca, czyli Kancelaria Prezydenta RP, nie wskazuje, kto miałby za to zapłacić, więc najprawdopodobniej byłby to kolejny koszt dla gmin i tak już obciążonych obowiązkami nakładanymi przez rząd.
– Projekt jest przygotowany źle, mimo że nowelizuje aż dziesięć ustaw. To również ocena rządu i prokuratora generalnego. Jest pełny niedookreślonych pojęć, jak np. dominanta krajobrazowa czy oszpecanie – uważa Łukasz Jankowski, radca prawny z Kancelarii Wierzbowski Eversheds. Jego zdaniem projekt może się też okazać niekonstytucyjny.
– Chodzi o zarzut naruszenia zasady pomocniczości, która wymaga, aby działania były podejmowane tak blisko mieszkańców, jak to możliwe. A projekt przenosi władztwo planistyczne z poziomu gminy na poziom województwa – tłumaczy Jankowski. – Projekt ustawy zakłada, że sprawami dotyczącymi wydawania zgody np. na lokalizację farm wiatrowych zajmować będą się organy administracji szczebla wojewódzkiego, co absolutnie nie służy rozwojowi samorządności. Gorzej – spowoduje bierność środowisk lokalnych. Nie powinno być tak, że marszałkowie województw zdecydują, jak będzie wyglądał rozwój gmin i powiatów – uważa Roszkowski.
Jak podkreśla Jankowski, ustawa doprowadzi do tego, że odszkodowania w razie sporów inwestor–gmina będą skutkowały roszczeniami gmin wobec województw. W projekcie nie przewidziano, kto miałby ostatecznie ponosić koszty takich odszkodowań.