Po prawie dwóch latach boomu na sztuczną inteligencję (AI) można już bardziej realnie ocenić jej wpływ na gospodarkę, w tym na rynek pracy, a także jej przyszłość. O tej przyszłości, a także wyzwaniach i nowych możliwościach, dyskutowali w Karpaczu uczestnicy debaty „Sztuczna inteligencja – Quo vadis?”.
Jak zaznaczała Katarzyna Baliga-Nicholson, menedżer w Sano – Centrum Zindywidualizowanej Medycyny Obliczeniowej, dzisiaj myślenie o zagrożeniach związanych z AI zastępuje pragmatyzm. Widzimy już, że z pomocą sztucznej inteligencji są automatyzowane nie tyle stanowiska, ile poszczególne, często uciążliwe dla ludzi zadania. – Spełnia się obietnica, że technologia wchodzi w niechciane (przez ludzi – red.) obszary – zwracała uwagę ekspertka Sano.
Zdaniem Marcina Chrząszcza z Akamai Technologies Poland, chociaż wielu menedżerów wysokiego szczebla widzi w AI rozwiązanie wszystkich problemów, to potrzeba jeszcze dużo danych i dużo czasu, by sztuczna inteligencja stała się realną konkurencją dla człowieka. Np. wyłapanie i naprawa bugów (błędów) powstałych przy generowaniu kodu przez ChatGPT zajmuje dziś ludziom więcej czasu niż jego samodzielne napisanie. W rozwoju AI kluczowa jest bowiem jakość danych, która na razie jest dużym wyzwaniem.
Na to wyzwanie zwracał też uwagę prof. Ryszard Tadeusiewicz z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie, przypominając, że wykorzystywane w AI algorytmy uczenia maszynowego (ML) dają tym lepsze wyniki im więcej mają danych. Jednak dużym problemem jest jakość i wiarygodność tych danych, które mogą nie być prawdziwe. W wykorzystywanych przez AI zasobach internetu są zarówno rzetelne i wątpliwe informacje, a także celowo wprowadzane kłamstwa.
– Na razie nie rozwiązaliśmy tego problemu. Nie wiemy, jak sprawdzić jakość danych, które radośnie wkładany do algorytmów ML. Jest więc ryzyko, że AI może nam zagrażać, bo ludzie sprowadzą ją na manowce – podkreślał prof. Tadeusiewicz,