Reklama

Hodowcy zwierząt futerkowych chcą uniknąć likwidacji branży

Sektor, który daje zatrudnienie na terenach wiejskich narażonych na wysokie bezrobocie, a jednocześnie jest jednym z nielicznych przykładów sukcesów polskiego rolnictwa, także w ujęciu eksportowym, obawia się nowych przepisów.

Publikacja: 07.09.2017 20:36

Uczestnicy debaty wskazywali, że Polskie skóry są w 95 proc. sprzedawane na rynkach zagranicznych

Uczestnicy debaty wskazywali, że Polskie skóry są w 95 proc. sprzedawane na rynkach zagranicznych

Foto: Fotorzepa, Tomasz Jodłowski

Najwięcej skór zwierząt futerkowych produkuje się w Europie. W 2016 r. łączna produkcja skór na naszym kontynencie wyniosła 41,6 mln szt., co stanowi około 60 proc. produkcji światowej. Przy czym produkcja nie jest równomierna. Koncentruje się głównie w Danii, Polsce, Finlandii i Holandii. Tylko w tych czterech krajach powstaje 82 proc. skór europejskich.

Produkcja skór zwierząt futerkowych w Europie opiera się głównie na hodowli norek, lisów, jenotów oraz szynszyli. Polska jest jednym z jej liderów zarówno w Europie, jak i na świecie. Największe znaczenie ma w Polsce hodowla norek, dostarczająca ok. 9 mln skór, co stanowi 98 proc. całej produkcji w branży i daje naszemu krajowi trzecie miejsce na świecie po Danii i Chinach (13 proc. produkcji światowej). Spośród pozostałych gatunków dobrze rozwija się hodowla szynszyli z roczną produkcją około 80 tys. skór, co daje Polsce pierwsze miejsce w Europie.

Między innymi o tym mówiono w Krynicy podczas panelu „Wpływ branży hodowli zwierząt futerkowych na gospodarkę lokalną".

Hit eksportowy

Polskie skóry są w 95 proc. sprzedawane na rynkach zagranicznych, gdyż światowy obrót skórami zwierząt futerkowych odbywa się za pośrednictwem wyspecjalizowanych domów aukcyjnych. Czołowe są zlokalizowane w Kopenhadze, Helsinkach, Toronto, Seatle i Moskwie.

– Nasze skóry są świetnej jakości, co wynika z bardzo dobrych warunków hodowli zwierząt. Jest to jeden z polskich hitów eksportowych. Nasz sukces można porównać do hodowli koni arabskich – podkreślał Daniel Chmielewski, prezes Polskiego Związku Hodowców Zwierząt Futerkowych. W Polsce działają 1144 fermy hodowlane. Najwięcej jest ich w Wielkopolsce i na Pomorzu Zachodnim. Branża zapewnia 10 tys. miejsc pracy, głównie na terenach wiejskich narażonych na wysokie, strukturalne bezrobocie. Do tego dochodzi 40 tys. miejsc pracy w sektorach powiązanych. Roczne przychody rolników pochodzące z hodowli zwierząt futerkowych, w zależności od koniunktury, wynoszą od 400 do 600 mln euro.

Reklama
Reklama

Groźba zakazu

Podczas gdy Dania, Polska, Finlandia i Holandia produkują skóry, to w krajach takich jak Wielka Brytania, Austria, Słowenia czy Chorwacja obowiązuje całkowity zakaz hodowli zwierząt futerkowych. Warto jednak zaznaczyć, że nie było tam żadnych hodowli lub było ich bardzo mało. Również w naszym kraju w ostatnich kilku miesiącach przedstawiciele partii rządzącej sygnalizowali potrzebę wprowadzenia nowej ustawy o ochronie zwierząt, której wejście w życie miałoby znaczący wpływ m.in. na hodowlę zwierząt futerkowych w Polsce. – Rozważa się m.in. całkowity zakaz ich hodowli, co oznaczałoby likwidację branży – mówił prof. Krzysztof Firlej z Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie. – Taki projekt przygotował parlamentarny zespół przyjaciół zwierząt i obawiamy się, że będzie on procedowany – dodał Chmielewski.

Los dobrze prosperującej branży zawisł więc na włosku. Hodowcy wstrzymali wszelkie inwestycje.

– Na naszym terenie taki zakaz oznaczałby utratę setek miejsc pracy i znacząco niższe dochody do budżetu gminy – wyliczał Tomasz Banach, zastępca burmistrza Goleniowa. – Hodowcy zainwestowali niemałe pieniądze. Często jest to ich jedyne źródło utrzymania i są to biznesy rodzinne. Zakaz hodowli oznaczałby dla nich prawdziwy dramat. Już teraz żyjemy w permanentnym strachu – dodał Chmielewski.

– W przypadku hodowli zwierząt futerkowych zajmujemy drugie miejsce w Europie. W naprawdę niewielu branżach zajmujemy tak wysoką pozycję. To wzbudza zainteresowanie, ale i działania konkurencji, która niewątpliwie ucieszyłaby się z eliminacji polskich hodowców, choć osobiście nie wyobrażam sobie, że z dnia na dzień pracy pozbawionych zostanie 50 tys. osób. Nie da się ich z marszu przebranżowić – mówił prof. Firlej. – Poza tym to wymierne straty dla budżetu państwa i gmin – wtórował mu dr Stanisław Łapiński z Wydziału Hodowli i Biologii Zwierząt Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie. Wskazywał, że wkład hodowców w gospodarkę to 1,3 mld zł, a dochody ludności wygenerowane dzięki działalności ferm to niemal 600 mln zł.

Inny problem, który by się pojawił, to odpady zwierzęce. – Dodatkową funkcją, jaką spełniają fermy mięsożernych zwierząt futerkowych, jest utylizacja ubocznych produktów pochodzenia zwierzęcego. W żywieniu tych zwierząt wykorzystuje się setki tysięcy ton odpadów z ubojni drobiowych, rzeźni, odpadów rybnych, odpadów przemysłu mleczarskiego, które należałoby utylizować w inny sposób – tłumaczył Łapiński.

Wysokie standardy

Z ekonomicznego punktu widzenia branża ma mocne argumenty, ale dba też o dobrostan zwierząt. Jak przypominał John Papso, przewodniczący Fur Europe, europejskiej organizacji skupiającej hodowców, polscy hodowcy w zdecydowanej większości stosują się do standardów wymaganych przez domy aukcyjne, wewnętrzne związkowe audyty i niezależne programy certyfikacyjne, jak WelFur. Ten ostatni program opiera się na metodologii Komisji Europejskiej i jest dodatkowym narzędziem audytowym (kontrole na fermach) mającym na celu poprawę dobrostanu zwierząt.

Reklama
Reklama

– Domy aukcyjne z Danii, Finlandii oraz Kanady i USA uzgodniły, że od 2020 r. nie będą sprzedawać skór futerkowych z Europy bez certyfikacji WelFur – podkreślał Sebastian Jansen, dyrektor NAFA Europe (North American Fur Auctions to największy dom aukcyjny w Ameryce Północnej).

Gdyby nawet w Polsce wprowadzono taki zakaz, to obrońcy zwierząt uzyskają efekt odwrotny do zamierzonego, gdyż wtedy hodowla zwierząt futerkowych przesunie się do Chin, Rosji lub na Ukrainę – zgodnie prognozowali Papso i Chmielewski. A tam – jak mówili – niewielu hodowców stosuje ostre normy hodowlane. Dlatego zdaniem Papso zdecydowanie lepsza dla całej branży i dobra zwierząt jest produkcja w jak największej liczbie krajów Unii Europejskiej.

Scenariusz likwidacji branży jest jednak dość realny, bo jak zwrócił uwagę Chmielewski, nasz kraj wprowadził już podobny zakaz, a dotyczył on produkcji foie gras. – Byliśmy wtedy jednym z liderów produkcji stłuszczonych wątróbek kaczych i gęsich. Teraz ich nie produkujemy. Za to ich produkcja odrodziła się na Węgrzech i to Węgrzy zbierają teraz profity – przypomniał Chmielewski.

– Produkujecie wyroby klasy światowej i sami chcecie zlikwidować kwitnącą branżę. To niewytłumaczalne – dziwił się Jansen.

– Nie ulegajmy negatywnemu lobbingowi, tylko brońmy polskiej branży, która odniosła światowy sukces – mówił prof. Firlej.

Uczestnicy debaty w Krynicy zgodnie apelowali do parlamentarzystów. – Ściśle monitorujmy branżę, ale jej nie likwidujmy – mówili i zapraszali na fermy w ramach programu „Otwarte fermy".

Reklama
Reklama
Forum Ekonomiczne
Polityka i biznes – nowe otwarcie
Forum Ekonomiczne
Innowacyjne leki bliżej pacjentów
Forum Ekonomiczne
Przygotowania do systemu kaucyjnego są na ostatniej prostej
Discussion
Operating with Patients in Mind
Materiał Promocyjny
Polska jest dla nas strategicznym rynkiem
Economy
Small Businesses as Innovation Leaders: A Fresh Look at Digitalisation
Materiał Promocyjny
Podpis elektroniczny w aplikacji mObywatel – cyfrowe narzędzie, które ułatwia życie
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama