Po raz pierwszy od ponad czterech i pół roku liczba miejsc pracy w sektorach pozarolniczych spadła w ujęciu miesięcznym. – To bardzo zła informacja, pogorszenie sytuacji na rynku pracy może spowodować osłabienie popytu konsumpcyjnego, co wpędziłoby amerykańską gospodarkę w recesję – zauważa Piotr Bujak, analityk BZ WBK. Polscy ekonomiści podkreślają jednak, że te dane nie przesądzają, czy za oceanem rzeczywiście nastąpi recesja, czy też nie. Z jednej strony dane z rynku pracy wpisują się w ciąg złych informacji o amerykańskiej gospodarce, które pojawiają się już od kilku miesięcy. Z drugiej, nie są one aż tak jednoznaczne.
Amerykański Departament Pracy zrewidował również swoje wcześniejsze dane za listopad i grudzień. Okazało się, że w ostatnim miesiącu 2007 r. liczba miejsc pracy wzrosła o 82 tys., a nie o 18 tys., jak wcześniej podawano. – Za miesiąc lub dwa może się więc okazać, że ten styczniowy ubytek będzie już nieaktualny. Ale trzeba też podkreślić, że w sumie sytuacja na rynku pracy w ciągu ostatnich trzech miesięcy była gorsza od oczekiwań – podkreśla Bujak.
Co więcej, także w styczniu spadła stopa bezrobocia – do 4,9 proc. z 5 proc. w grudniu (analitycy oczekiwali 5 proc.). Wzrosła też liczba miejsc pracy w firmach prywatnych, co oznacza, że zwolnienia następują w sektorze publicznym.
– Ryzyko wystąpienia recesji w USA oceniam na 50 proc. – podsumowuje Dariusz Winek, główny ekonomista BGŻ. – Jedna dana za pierwszy kwartał jeszcze o niczym nie przesądza. Z jednoznaczną oceną sytuacji musimy poczekać jeszcze kilka miesięcy – dodaje Witold Orłowski, główny ekonomista PricewaterhouseCoopers.