Tak wynika z raportu Atradiusa, światowego lidera ubezpieczenia kredytu kupieckiego. Przebadał on 1200 firm z Austrii, Polski, Czech, Słowacji, Węgier i Rumunii.
– Pierwszy raz badania zostały przeprowadzone w Europie Środkowo-Wschodniej – mówi Bartłomiej Szlaz, dyrektor Regionu Warszawa Atradius Polska.– Największe ryzyko występuje we współpracy z kontrahentami rumuńskimi i węgierskimi. Najlepiej w badaniu wypadła Austria.
Polska ma przyjęte formalnie krótkie terminy płatności. Większość firm na uregulowanie należności daje kontrahentom lokalnym dwa tygodnie (średni okres to 23 dni). Jednak równocześnie obok Węgier mamy najdłuższy okres między zaoferowanym terminem a faktyczną płatnością. – Przeciętnie więc płacimy kontrahentom po 30 dniach – mówi Szlaz.
Najwyższy wskaźnik należności w stosunku do sumy bilansowej mają przedsiębiorstwa w Rumunii (76 proc.). Polskie firmy zajmują drugą pozycję z 36-proc. udziałem. W czeskich wynosi jedynie 10 proc. aktywów. Polska, Rumunia i Słowacja są krajami, gdzie zgłaszano niepokojącą regularność występowania problemów z odzyskaniem należności od kontrahentów.
Firmy dość rzadko zabezpieczają się na wypadek wystąpienia złych długów. W przypadku polskich przedsiębiorstw, jakąkolwiek ich formę stosuje 53 proc. badanych. – W tym ubezpiecza należności jedynie 13 proc. – mówi Bartłomiej Szlaz. – W Austrii odsetek zabezpieczających się firm jest dużo wyższy, w tym ubezpieczenie wykorzystuje 38 proc.Składka ubezpieczycieli należności to ok. 250 mln zł. Dokładne dane nie są znane, bo znaczący gracze w Polsce są oddziałami spółek zagranicznych i nie publikują danych. – Dynamika składki jest wyższa niż jednocyfrowa. Ale trzeba mieć na uwadze, że ceny ubezpieczeń spadły w ciągu 3 – 4 lat o 50 proc., a nawet i więcej – ocenia Paweł Szczepankowski, zastępca dyrektora zarządzającego Atradius Polska.