Rz: Kiedy ministerstwo przygotuje założenia do „Polityki energetycznej Polski do 2030 roku”?
Adam Szejnfeld:
Zwykle na przygotowanie tego typu dokumentu potrzeba około półtora roku. My tyle czasu nie mamy. Głównym problemem są dane wyjściowe. Te, które obowiązywały w zeszłym roku – choćby prognozy cen surowców – zdezaktualizowały się. Chodzi więc nie o ściganie się, by było jak najszybciej, ale o to, by był to dobry dokument, który będzie można zrealizować. Ministerstwo powinno zakończyć prace nad strategią jeszcze w tym roku. Gdyby do końca grudnia udało się też przeprowadzić konsultacje, byłby to duży sukces.
Eksperci ostrzegają, że z powodu opóźnionej realizacji inwestycji w elektrowniach grozi nam kryzys, bo nie dość, że energia będzie bardzo droga, to jeszcze może jej zabraknąć. Czy inwestycje są najważniejsze dla polskiej energetyki?
Obecny rząd zastał po swoich poprzednikach niewyobrażalne, wieloletnie zaniedbania. Dotyczą one nie tylko budowy nowych mocy wytwórczych, ale także modernizacji istniejących bloków. W ostatnich 17 latach powstał tylko jeden blok energetyczny Pątnów II w ZE PAK Konin. Takie elektrownie powinny być oddawane nawet dwie rocznie. Na szczęście procesy inwestycyjne ruszają. Oprócz dwóch bloków, w Łagiszy i Bełchatowie, planowane są kolejne. Jeden z nich ma powstać w porozumieniu z Kompanią Węglową i niemiecką firmą RWE. Trzeba jednak pamiętać, że blok energetyczny buduje się przeciętnie od pięciu do siedmiu lat. Zatem najtrudniejsze będą najbliższe lata.