Pierwszy raport o CSR opublikował Shell w 1998 roku. Było to trzy lata po tym, jak koncern został oskarżony o współudział w egzekucji dziewięciu nigeryjskich aktywistów, chłopów broniących dostępu do swojej ziemi, w tym słynnego Ken Saro Wiwa. Akcje doprowadziły do spadku zaufania do koncernu zarówno opinii publicznej, jak i inwestorów. Zdaniem autorów raportu brytyjskiej organizacji Corporate Watch na strategię odbudowującą wizerunek Shell miał wydać 20 milionów funtów.
Jednak korporacje zaczęły się interesować sprawami społecznymi znacznie wcześniej. Fala bojkotów konsumenckich w Europie Zachodniej i Stanach Zjednoczonych w latach 70. i 80., jak choćby te wymierzone przeciwko firmom inwestującym w Afryce Południowej, spowodowała, że globalne koncerny musiały jakoś zareagować. Krokiem na drodze do powstania idei społecznej odpowiedzialności biznesu (Corporate Social Responsibility) był Szczyt Ziemi w Rio w 1992 r. Jego ambicją miało być „znalezienie sposobów na zatrzymanie wyniszczającej Ziemię eksploatacji zasobów naturalnych oraz rosnące zanieczyszczenie”. To w Rio de Janeiro Norwegia i Szwecja zaproponowały wprowadzenie przepisów regulujących działalność międzynarodowych korporacji. Pomysł ten przepadł jednak z kretesem na rzecz dobrowolnych działań globalnych koncernów dla środowiska i społeczeństwa.
– CSR ma sens, gdy jest regulowany przepisami – mówi „Rz” Fiona Harvey, dziennikarka „Financial Times” zajmująca się sprawami środowiska. – W przypadku ochrony środowiska firmy chwalą się redukcją emisji, podając jakieś liczby. Nie sposób jednak się dowiedzieć, ile ta emisja wynosiła przez redukcją. A może firma nadal jest trucicielem? – tłumaczy. Dodaje, że gdy CSR jest dobrowolny, firmy mogą wykorzystywać go dla własnego PR, nie ma bowiem do czego odnieść ich działań.
Korporacje angażują się w różne programy na rzecz społeczeństwa lub środowiska, uważając, że wpłynie to na wzrost ich zysków. Konsultanci doradzający w tych sprawach podkreślają, że zyskuje na tym reputacja, zwiększa się lojalność klientów i pracowników.
W światowych mediach – zarówno zależnych od wpływów z reklam korporacji, jak i finansowanych z innych źródeł – ruch ten nie znajduje jednak zbyt wielu zwolenników. – W ten sposób, owszem, można rozwiązywać problemy społeczne w mikroskali, ale nie osiągniemy zrównoważonego społeczeństwa dzięki władzy korporacji – podsumowują autorzy raportu Corporate Watch.