Tak tanio nie było od dawna. Na londyńskiej giełdzie baryłkę ropy wyceniano w piątek na 33,4 dolara – to cena, którą maklerzy ostatni raz widzieli w kwietniu 2004 r.
Surowiec kosztuje już o 113 dolarów mniej niż w lipcu, gdy ceny biły rekordy, a niektórzy eksperci krakali, że może osiągnąć poziom nawet 200 dolarów. Obawy te zniknęły jesienią wraz z początkiem kryzysu finansowego. Tylko w tym miesiącu notowania spadły o 33 proc., a w ostatnich dniach analitycy przewidują, że ropa może tanieć jeszcze bardziej wraz ze spadkiem popytu wywołanym prognozowanym spowolnieniem gospodarczym.
I nawet ostatnia decyzja OPEC o zmniejszeniu wydobycia nie przyniosła spodziewanego efektu. Mimo że tuż przed spotkaniem ministrów kartelu, który dostarcza światu ok. 40 proc. surowca, na giełdach widoczny był wzrost notowań.
Część ekspertów uważa jednak, że skutki decyzji OPEC będą widoczne na rynku tak naprawdę pod koniec stycznia – o ile kraje faktycznie będą mniej produkować. Zdają się wskazywać na to także niektóre prognozy cenowe – kilka dni temu Goldman Sachs w swoim raporcie zapowiedział, że w I kwartale 2009r. ropa może kosztować średnio 30 dolarów za baryłkę, a w całym roku – 45 dolarów. Tymczasem saudyjski minister ds. ropy Ali al Naimi określił cenę 75 dolarów za baryłkę jako „odpowiednią”. Jeśli jest niższa, to jego zdaniem destabilizuje rynek i prowadzi do ograniczenia inwestycji w złoża, co w przyszłości jest groźne dla zaopatrzenia.
[wyimek]45 dolarów - wyniesie średnia cena ropy naftowej w 2009 r. według prognoz analityków Goldman Sachs [/wyimek]