– Gdyby reformy zostały wdrożone, gospodarka byłaby w innym miejscu. Nie chodzi tylko o sytuację finansów publicznych – przyznaje Krzysztof Rybiński, profesor SGH. – Nasz PKB byłby znacząco wyższy, a dług publiczny niższy.
Gdyby poszczególne rządy zgodnie z przyjmowanymi programami reformowały finanse publiczne i nie cofały propozycji poprzedników, to przez te lata zaoszczędzilibyśmy ok. 74 mld zł (policzyliśmy je na podstawie skutków finansowych, jakie szacowały rządy, prezentując swoje koncepcje).
Maciej Bukowski, szef Instytutu Badań Strukturalnych, szacuje, że gdyby nie koszty zaniechań, dług publiczny byłby znacząco poniżej 50 proc PKB, a deficyt finansów publicznych sporo poniżej 3 proc. PKB. – Obniżenie fiskalizmu (czyli składki rentowej i PIT) mogłoby być stałe, a zapowiedź podniesienia VAT pokazuje, że było czasowe. Ale najważniejsze jest to, że mielibyśmy klarowne perspektywy rozwojowe – podkreśla Bukowski. Przypomina, że gdyby zaczęto wyrównywać wiek emerytalny w 2004 r., to efekt tego osiągnęlibyśmy w 2014. – Nie musielibyśmy się obawiać zagrożeń demograficznych – dodaje.
Najpoważniejszą konsekwencją finansową zaniechanych pomysłów było przesunięcie o dwa lata likwidacji wcześniejszych emerytur. Kosztuje to budżet ok. 25,5 mld zł, bo takie są koszty wypłacania wcześniejszych świadczeń dla osób, które wcześniej skończyły karierę zawodową (w latach 2007 – 2008). Na likwidację przywilejów nie zdecydował się żaden rząd od AWS – UW do PiS. Zrobiła to dopiero koalicja PO – PSL.
Gdyby rząd PiS zgodnie z zapowiedziami ograniczył biurokrację, to przedsiębiorcy zyskaliby dodatkowe 9 mld zł w ciągu ostatnich trzech lat, a gdyby zrobił to gabinet Donalda Tuska, firmy wydałyby o 4,5 – 5 mld zł mniej. – Nie tylko mogłyby więcej przeznaczyć na inwestycje, głównie innowacyjne, bo te szczególnie wymagają stabilności i przewidywalnego otoczenia biznesowego, ale bylibyśmy znacznie bardziej konkurencyjni w przypadku bezpośrednich inwestycji zagranicznych – zauważa Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek z PKPP Lewiatan.