[i]Korespondencja z Waszyngtonu[/i]
Prezydent Stanów Zjednoczonych Barack Obama ma dzisiaj w Cleveland w Ohio zaapelować do Kongresu, aby uchwalił ulgi pozwalające firmom odliczyć od podatku w tym i przyszłym roku koszty inwestycji w kapitał trwały (fabryki, maszyny). Ma to im dać zastrzyk kapitału o wartości 200 mld dol. – wynika z wypowiedzi przedstawicieli amerykańskiej administracji.
To tylko jeden z punktów gospodarczej ofensywy Waszyngtonu. Obama chciałby, aby 100 mld dol. trafiło do firm dzięki zmianom w systemie odliczeń wydatków na badania i rozwój. Prezydent ujawnił w poniedziałek, że chciałby wydać z budżetu 50 mld dol. na przebudowę dróg, torów kolejowych i pasów startowych. – W czasie poniedziałkowego wystąpienia w Milwaukee „prezydent Obama wreszcie zaczął żarliwie dążyć do odbudowy amerykańskiej infrastruktury, co jest absolutnie niezbędne do zmniejszenia w ciągu najbliższych kilku lat liczby bezrobotnych Amerykanów i przywrócenia niezłej kondycji gospodarce” – ocenił na łamach dziennika „New York Times” Bob Herbert, pytając retorycznie: „Gdzie był ten facet przez ostatnie półtora roku?”.
„Zbyt mało, zbyt późno” – tymi słowami prezydenckie plany oceniają republikanie, przekonując, że to „deja vu wartego 800 mld dol. planu stymulującego”, który – ich zdaniem – nie przyniósł USA wiele dobrego. Senator John McCain przekonuje, że Obama tak naprawdę w ogóle nie ma pomysłu, co należy zrobić, i próbuje po prostu przed wyborami pokazać, jak bardzo jest aktywny.
Jest jednak mało prawdopodobne, by jeszcze przed listopadowymi wyborami Kongres zdołał przegłosować propozycje Baracka Obamy. Po głosowaniu Kongres może zaś przejść w ręce republikanów, którzy mają dość ciągłego zwiększania wydatków z zadłużonej państwowej kasy. Przeciwko pogłębianiu deficytu jest część demokratów.