– W przyszłym roku musimy zreformować system emerytalny, ale później nie nastąpią już żadne nowe zmiany, które mogłyby się niekorzystnie odbić na kieszeniach podatników – zapewnił premier w wywiadzie dla „El Pais”.
[wyimek]20 proc. wynosi obecnie bezrobocie w Hiszpanii[/wyimek]
Hiszpania jako jeden z krajów zagrożonych bankructwem wdrożyła pół roku temu pakiet oszczędnościowy o wartości 15 mld euro. Rządowi udało się w ten sposób uspokoić rynki finansowe i rozwiać obawy, że kraj stacza się w kryzys kredytowy podobny do zapaści finansów Grecji. Ten manewr się powiódł, choć przez Hiszpanię przetoczyły się wówczas fale protestów i demonstracji. Jednak inwestorzy zaczęli wyróżniać Madryt z reszty grupy PIIGS, czyli Portugalii, Islandii, Irlandii i Grecji, którym podjęcie reform przychodziło z trudem. Hiszpania ustrzegła się sytuacji, w której musiałaby coraz drożej płacić za swoje obligacje lub – co gorsze – nie znaleźć na nie nabywców. Potwierdziły to przetargi – popyt na obligacje długoterminowe warte 3,6 mld euro okazał się wysoki.
Premier podkreślił w swej wypowiedzi dla „El Pais”, że reforma emerytalna jest nie do uniknięcia także ze względu na konieczne oszczędności w obrębie systemu. Nie oznacza to, że nieuchronna jest obniżka emerytur. Mimo reform w 2010 r. stopa bezrobocia w Hiszpanii osiągnęła 20 proc. 4,6 mln osób było bez pracy w pierwszym kwartale roku.