Po wyraźnym spadku na przełomie 2010 i 2011 r., stopa bezrobocia w USA od siedmiu miesięcy oscyluje wokół 9 proc. To wciąż dwukrotnie więcej, niż przed kryzysem.
- Za uparcie wysoką stopę bezrobocia w USA odpowiadają do pewnego stopnia problemy strukturalne, ale przede wszystkim jest to wynik niedostatecznego popytu w gospodarce – powiedział w wywiadzie dla tygodnika „Economist" wykładowca z prestiżowej uczelni MIT.
Koniunktury na rynku pracy nie są więc w stanie poprawić programy wymierzone w bezrobocie strukturalne. - Nie obędzie się bez rządowych wydatków stymulacyjnych – ocenił.
- Zdaje sobie sprawę, że mamy jednocześnie problem z długiem publicznym, jak i z wysoką stopą bezrobocia. W tych warunkach, rząd powinien rozpocząć zakrojone na szeroką skalę inwestycje w infrastrukturę, w której są duże braki – powiedział noblista, wskazując, że pobudziłoby to gospodarkę, a dzięki temu w dalszej perspektywie zwiększyłoby wpływy do budżetu. – Zresztą, zamiast wydawać pieniądze na zasiłki dla bezrobotnych, lepiej wydać je na infrastrukturę – dodał. Zasugerował również, że Waszyngton mógłby podwyższyć podatki dla najzamożniejszych Amerykanów, którzy większość swoich dochodów oszczędzają.
Zdaniem Diamonda, taka strategia nie sprawdziłaby się po zwykłej recesji. Duże projekty infrastrukturalne nie zdążyłyby bowiem zostać uruchomione, nim gospodarka samodzielnie wyszłaby na prostą. – Ale to nie była zwykła recesja. Powrót gospodarki do normalności zajmie wiele lat. Rząd może więc realizować w celu pobudzenia koniunktury nie tylko te projekty, które są już gotowe do rozpoczęcia, ale także te wielkoskalowe – uważa ekonomista.