Z dokumentu, do którego dotarła „Rz", wynika, że Bruksela chce, aby obowiązywały dwie stawki: inna dla akcji i obligacji, inna dla instrumentów pochodnych. Na razie dokładny poziom nie jest podany, konkretną wysokość przedstawi sam szef KE Jose Barroso.
Z naszych informacji wynika, że jedna z nich wyniesie 0,01 proc., a druga 0,1 proc. Będą to poziomy minimalne, kraje mogą wprowadzić podatki na wyższym poziomie. – Stawka będzie bardzo niska, żeby nie zniechęcać banków i inwestorów do europejskiego rynku finansowego – mówi ekspert KE. W przypadku pojedynczych transakcji obciążenie będzie prawie niezauważalne, zacznie mieć znaczenie w przypadku dużych funduszy inwestycyjnych i banków.
Podatek bezpośrednio zapłaci nie inwestor, ale dokonująca w jego imieniu transakcji instytucja finansowa. Będzie musiała podzielić równo opłatę na sprzedającego i kupującego instrument finansowy. Podatkowi będą podlegać prawie wszystkie operacje, z wyjątkiem wymiany walut (typu spot) oraz transakcji dokonywanych przez osoby prywatne czy małe firmy. Pieniądze pochodzące z tej nowej opłaty mogłyby częściowo zasilić unijny budżet, a częściowo kasy narodowe. W jakiej proporcji, tego Komisja na razie nie precyzuje. Jeśli chodzi o budżety narodowe, to dochody będą dzielone według kraju pochodzenia inwestora, a nie kraju siedziby instytucji pośredniczącej. Podatek będzie obowiązywał zawsze, gdy choć jedna strona transakcji – kupujący lub sprzedający – ma siedzibę w UE.
Przez lata eksperci KE przekonywali, że podatek od transakcji finansowych nie miałby sensu, gdyby miał obowiązywać tylko w UE. Bo to mogłoby doprowadzić do osłabienia konkurencyjności europejskich rynków finansowych. Zmienili zdanie, mimo że żaden kraj na świecie propozycji unijnej nie chce podchwycić. – Opłaty są małe, jeśli zniechęcają, to raczej spekulantów, których nie potrzebujemy. Unia będzie liderem, może inni dołączą – tłumaczy nasz rozmówca w KE. Zmieniła się przede wszystkim atmosfera polityczna. Dziś podatku bardzo chcą Angela Merkel i Nicolas Sarkozy, którzy pragną pokazać obywatelom, że instytucje finansowe też zapłacą za kryzys.
Propozycja musi być teraz zatwierdzona jednomyślnie, jak wszystkie decyzje podatkowe, przez 27 państw członkowskich. W Brukseli nie wyklucza się zastosowania mechanizmu tzw. wzmocnionej współpracy, czyli wprowadzenia nowej dyrektywy w grupie krajów, jeśli nie wszyscy się zgodzą.