Koncepcja opracowana przez Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową i McKinsey & Company zakłada podział majątku Skarbu Państwa na trzy części. Pierwszy, „bluechipowy", tworzyłoby ok. 30 najważniejszych spółek w rodzaju PZU czy PKO BP, w których państwo chce na razie – z różnych powodów – zachować udziały. Dwie pozostałe części to inne spółki nadające się do prywatyzacji oraz państwowe nieruchomości (np. PKP czy Poczty Polskiej). Nadzorujący wszystkie te aktywa Fundusz Majątku Państwowego mógłby pozyskiwać kapitał bez dalszej prywatyzacji (np. przez emisję certyfikatów), zachowując kontrolę nad największymi firmami. Zdobyte w ten sposób środki stanowiłyby bazę kapitałową innego funduszu gwarancyjnego, przeznaczonego do finansowania wielkich projektów infrastrukturalnych z udziałem prywatnych inwestorów. Podobne fundusze funkcjonują w różnej formie, m.in. w Indonezji, Brazylii czy Szwecji. – To sposób zamiany pasywnego majątku w taki, który pracuje i pomnaża środki – mówi Andrzej Nartowski z Polskiego Instytutu Dyrektorów.

Prof. Leszek Pawłowicz z IBnGR, współautor projektu, podkreśla, że zakłada on różne warianty funkcjonowania funduszy i jest propozycją ekspercką, a nie rządowym dokumentem. – Chcemy teraz zacząć o nim debatę w szerokim gronie – mówi „Rz".

Skarb Państwa na razie wypowiada się o pomyśle ostrożnie. – Tym bardziej że jest to pomysł wymagający dalszych analiz. Resort realizuje wciąż plan prywatyzacji, docelowo dążąc do modelu, w którym Skarb Państwa będzie akcjonariuszem maksymalnie 20 – 30 spółek – mówi „Rz" Maciej Wewiór, rzecznik resortu skarbu.