Bumar nie może rozpocząć największego kontraktu zbrojeniówki, bo rada nadzorcza nie zatwierdziła miliardowej umowy z hinduskim koncernem BEML
Kontrakt na dostawy 204 pojazdów ewakuacyjno-remontowych WZT 3 dla sił pancernych Indii, wyceniany na 275 mln dol., podpisano 17 stycznia. Prawo korporacyjne daje radzie nadzorczej Bumaru dwa miesiące na akceptację umowy. Tyle że Bumar, jeśli chce w ekspresowym czasie trzech lat zakończyć dostawy, nie ma ani chwili do stracenia.
– Brak pieczęci rady na kontrakcie to dramat. Blokuje finansowanie i wstrzymuje inne przygotowania. Stawia pod znakiem zapytania wykonalność umowy, od którego zależy przyszłość Zakładów Mechanicznych Bumar Łabędy – przyznaje Józef Zakrzewski, który kieruje śląską fabryką czołgów.
Zakrzewski twierdzi, że przy nadzwyczajnej mobilizacji firmy i pomocy innych spółek Bumaru jest w stanie wykonać kontrakt, uznawany przez część branżowych ekspertów za niewykonalny. – Jeśli mielibyśmy stracić zamówienie, to fabryce w Łabędach grozi upadłość – ostrzega Zakrzewski.
„Rz" mimo wielu prób nie udało się skontaktować z przewodniczącym RN Bumaru Franciszkiem Adamczykiem.