Średnia prognoz pokazuje, że nie ma co się spodziewać szybkiego odrobienia strat złotego wobec głównych walut z ostatnich dwóch tygodni. W najbliższych miesiącach kurs naszej waluty będzie zależał przede wszystkim od tego, co wydarzy się w Grecji i w całej strefie euro. Możliwych jest kilka scenariuszy.
Pierwszy jest optymistyczny: Grecy 17 czerwca głosują na partie proeuropejskie, które potem formują rząd gotowy do kontynuowania reform oszczędnościowych. – Przypuszczam, że Niemcy i Francja przy znaczącym udziale Włoch opracują nowy projekt wsparcia Grecji, w tym prawdopodobnie istotną restrukturyzację jej zadłużenia. Jeśli znajdą zrozumienie u prezesa Europejskiego Banku Centralnego, nie dojdzie do eskalacji kryzysu europejskich finansów – uważa Piotr Lebiedziński z Banku BPS. – Kurs euro powróci wówczas w okolice 1,31 dol. (w piątek 1,27 dol.), a wobec złotego spadnie do ok. 4,20 zł. Potem oczekuję dalszego umocnienia naszej waluty – prognozuje Monika Kurtek z Banku Pocztowego.
Nasza waluta jest teraz najmocniej zależna właśnie od kursu euro do dolara. Kiedy nastroje wokół Europy się pogarszają i wspólna waluta słabnie, inwestorzy sprzedają też złotego i nie pomogą tu nawet dobre dane z naszej gospodarki czy podwyżka stóp procentowych. Pod koniec ubiegłego tygodnia euro kosztowało 4,35 zł, dolar 3,41 zł, a frank szwajcarski 3,62 zł. – Jeśli sytuacja w Grecji się pogorszy, euro może spaść nawet do 1,15 dol., a to oznacza, że złoty osłabi się do wspólnej waluty nawet do 4,50 – prognozuje Peter Montalto z Nomury. Zgadzają się z nim również krajowi analitycy, że przy takim poziomie na rynek walutowy wkroczyłby nasz bank centralny, który ostatnio poinformował, że ma rekordowe rezerwy w euro, może je więc wymienić na rynku, aby ograniczyć skalę spadków kursu złotego.
Jeśli greccy politycy po wyborach znowu nie zdołają utworzyć większościowego rządu, kraj będzie prawdopodobnie zmuszony wyjść ze strefy euro. Jak zareagowałyby na to rynki finansowe? – Obawy przed wyjściem ze wspólnoty kolejnych państw i kryzys sektora bankowego mogą zaowocować masową ucieczką kapitału z regionu i bardzo silnym osłabieniem złotego – mówi Piotr Popławski, ekspert Banku BGŻ. W takim wariancie prognozuje on, że na koniec czerwca zapłacimy za euro 4,62 zł, a na koniec września nawet
4,78 zł. Piotr Bujak z Nordea Banku zaznacza, że w skrajnie czarnym scenariuszu, kiedy Grecja wychodzi ze strefy euro bez wsparcia Europejskiego Banku Centralnego i międzynarodowych instytucji, euro może kosztować nawet ponad 5 zł, czyli tyle, ile na początku 2009 r., podczas poprzedniej fali kryzysu. Byłoby to aż o 60 gr więcej niż pod koniec ubiegłego roku. Słaby złoty oznacza wyższe koszty importu, a co za tym idzie – produkcji towarów, co z kolei przekłada się na ceny, które widzimy w sklepach.