Na początku lipca hiszpański rząd wprowadził nowe prawo powodujące, że sklepy liczące ponad 300 m kw. będą otwarte o nawet 25 proc. dłużej w ciągu tygodnia. Ustawodawcy liczą na to, że handlarze detaliczni zaczną chętniej sprzedawać w czasie sjesty, trwającej od godziny 14 do 16.

Jednakże wielu pracowników twierdzi, że już od dłuższego czasu pracują dłużej. – Tradycyjna, trzygodzinna sjesta już nie istnieje. Prawdę mówiąc, czuję się przez to senna – mówi Melania Duenas, pracująca jako kasjerka w banku. Jej zdaniem obecnie Hiszpanie robią sobie co najwyżej godzinną przerwę i spożywają posiłki w miejscu pracy.

Wydłużenie tygodniowych godzin pracy i wyeliminowanie dwugodzinnej przerwy w ciągu dnia leży w interesie sklepów. W maju sprzedaż detaliczna w Hiszpanii spadła o 4,3 proc. wobec tego samego okresu rok wcześniej. Nowe regulacje pozwalają sklepom liczącym ponad 300 k kw. na funkcjonowanie w czasie 90 godzin tygodniowo, wobec poprzedniego limitu wynoszącego 72 godziny, co ma zapobiec dalszym spadkom sprzedaży. Ponadto sklepy będą mogły otwarte w 10 dniach świątecznych lub niedzielach w ciągu roku, zamiast poprzednich 8.

Obecnie stopa bezrobocia w Hiszpanii sięga 25 proc. i lokalne władze szacują, że zmiany w prawie przyczynią się do powstania 20,5 tys. miejsc pracy. Jednak mali przedsiębiorcy obawiają się, że małe sklepiki nie sprostają konkurencji z dłużej otwartymi dużymi sklepami. Wtedy stracą na tym również klienci, którzy będą musieli jeździć do podmiejskich centrów handlowych – argumentują Hiszpanie.

Prym w rozluźnianiu reguł kształtujących handel detaliczny wiedzie Madryt, którego władze pozwoliły swoim 75 tys. sklepom na funkcjonowanie całą dobę, niezależnie od wielkości. W ten sposób Madryt chce odciągnąć turystów z plaż Walencji czy zabytków Barcelony.