Kryzys finansowy teoretycznie powinien poskutkować oddłużeniem światowej gospodarki. Tak się jednak nie stało – wynika z kwartalnego raportu Banku Rozrachunków Międzynarodowych (BIS), opublikowanego w niedzielę.
Na początku tysiąclecia w obiegu były instrumenty dłużne warte niespełna 41 bln dol. W połowie 2007 r., gdy pojawiły się pierwsze symptomy nadchodzącego kryzysu, kwota ta oscylowała już wokół 87 bln dol. Do połowy 2013 r. wzrosła jeszcze o 40 proc., do 121 bln dol.
Rządy dały przykład
Z innych danych wynika, że kryzys finansowy ograniczył zadłużenie gospodarstw domowych. Na przykład w USA ich zobowiązania zmniejszyły się z ok. 12,7 bln dol. w 2008 r. do 11,2 bln dol. w połowie 2013 r., gdy znów zaczęły rosnąć. Ale gospodarstwa domowe swoje potrzeby pożyczkowe zaspokajają głównie w bankach. Tymczasem dane BIS dotyczą rynku obligacji. Ten zaś w ostatnich latach kwitł w najlepsze.
– Nie powinno dziwić, że biorąc pod uwagę znaczący wzrost wydatków rządów w ostatnich latach, to one (uwzględniając władze lokalne) były największymi emitentami długu – napisali w raporcie ekonomiści BIS, określanego jako bank banków centralnych. Od połowy 2007 r. do połowy 2013 r. wartość rządowych obligacji w obrocie wzrosła z 25,1 do 44,7 bln dol., czyli o 78 proc.
Z łagodnej polityki pieniężnej, którą od wybuchu kryzysu prowadzą główne banki centralne, korzystają także spółki spoza sektora finansowego. Z danych BIS wynika, że ich zadłużenie na rynku kapitałowym wzrosło w minionych sześciu latach z 7,5 do 13,1 bln dol., czyli o blisko 75 proc. Dla porównania, w poprzednich sześciu latach kwota ta wzrosła o blisko 43 proc. Eksperci BIS podkreślają jednak, że wiele spółek zrezygnowało z zadłużania się w bankach na rzecz emisji obligacji. Sprzyjał temu apetyt inwestorów na papiery oprocentowane wyżej niż skarbowe.