Koncepcja zakłada, że Bankowy Fundusz Gwarancyjny – przy operacyjnym wsparciu innych banków – utworzy nową instytucję, tzw. zły bank. Miałaby do niego trafić ta część majątku spółdzielczych kas oszczędnościowo-kredytowych, którego wartość jest mocno wątpliwa.
– Taki wehikuł miałby szanse na odzyskanie większej części z tych aktywów niż w przypadku przejmowania poszczególnych kas przez banki – przekonuje jeden z wysoko postawionych bankowców. Instytucja miałaby kupować trudne części majątku, konsolidować je, restrukturyzować i w sposób uporządkowany sprzedawać.
Pytani menedżerowie boją się, że gdyby banki przejmowały SKOK w całości, zainfekowany zostałby cały sektor bankowy. Tymczasem zgodnie z koncepcją ratowania SKOK banki komercyjne miałyby tylko asystować przy całym procesie. Główna rola przypadałaby BFG. Według „Pulsu Biznesu" nad koncepcją „złego banku" pracuje też firma doradcza EY.
Obecnie członkami SKOK jest już 2,6 mln Polaków. W kasach ulokowali oni 17,4 mld zł, a zaciągnięte pożyczki to 12 mld zł. Depozyty kas od listopada 2013 r. są objęte gwarancjami BFG. Zakładając, że ratunku wymaga 15–18 kas, każdy bank z pierwszej dziesiątki musiałby przejąć co najmniej po jednej. Komisja Nadzoru Finansowego nie chce się odnosić do tych szacunków, ale przyznaje, że problem istnieje. – Sytuacja w niektórych kasach jest na tyle trudna, że nie można wykluczyć żadnej formy restrukturyzacji – mówi Łukasz Dajnowicz, rzecznik KNF.
Przedstawiciele SKOK utrzymują, że sytuacja większości kas jest dobra, i protestują przeciw pomysłom przejmowania tych w gorszej sytuacji przez banki.