W weekend dwóch spośród pięciu czołowych programistów zajmujących się bitcoinem (kod źródłowy ma charakter otwarty, tzn. każdy może go zmieniać) udostępniło nową wersję oprogramowania dla użytkowników tej kryptowaluty, której nie akceptują pozostali. Jeśli zainstaluje ją wystarczający odsetek entuzjastów bitcoina, nowa wersja przestanie współpracować z dotychczasową.
– To jest próba zamachu stanu – ocenił Jon Matonis, założyciel Bitcoin Foundation, organizacji mającej na celu „standaryzację, ochronę i promocję" bitcoina..
Bitcoin powstał w 2009 r. i od tego czasu sukcesywnie zyskuje na popularności. Obecnie każdego dnia na świecie przeprowadzanych jest około 110 tys. transakcji z wykorzystaniem tego wirtualnego pieniądza, podczas gdy rok temu około 70 tys.
Właśnie tak duże tempo upowszechniania się bitcoina stało się zarzewiem sporu wśród programistów, którzy rozwijają oprogramowanie umożliwiające obrót tą walutą. Dwóch z nich - Gavin Andresen i Mike Hearn - uważa, że system wymaga zmian, jeśli bitcoin ma się nadal upowszechniać. Obecnie umożliwia on bowiem przeprowadzenie tylko trzech transakcji na sekundę (około 260 tys. dziennie), podczas gdy operatorzy kart płatniczych, np. Visa i MasterCard, są w stanie obsłużyć nawet 20 tys. transakcji na sekundę.
Aby usunąć barierę dla rozwoju bitcoina, Andresen i Hearn zaproponowali systematyczne zwiększanie wielkości plików (tzw. bloków), w których rejestrowane są transakcje. Pozostali programiści, a także wielu entuzjastów kryptowaluty, dostrzega jednak mankamenty tego rozwiązania. Obawiają się, że zagroziłoby to decentralizacji systemu obrotu bitcoinem, co jest ich zdaniem największym atutem wirtualnego pieniądza. Spór ma więc podłoże nie tylko technologiczne, ale też ideologiczne.