Skoro Chiny mogły zaimportować parki rozrywki Disneya, to dlaczego inne kraje nie mogą mieć u siebie filii klasztoru Shaolin? – mawia Yongxin, znany także jako mnich-prezes (CEO Monk). Odkąd 16 lat temu stanął na czele Shaolin, przekształcił skromny górski kompleks klasztorny z zacienionymi podwórkami i buddyjskimi kapliczkami w globalny brand.
Stał się symbolem sukcesu i uosobieniem dobrej współpracy duchowieństwa, władz i biznesu w Chinach. Jest kimś w rodzaju anty-Dalajlamy – także czczony, ale przy pełnym poparciu władz w Pekinie.
O Yongxinie zrobiło się głośno w Chinach, gdy pod koniec lat 90. pozwał firmę produkującą nieautoryzowane „kiełbaski z Shaolin". Wygrał proces, a następnie założył spółkę Henan Shaolin Temple Industrial Development Co. i zastrzegł nazwę Shaolin jako znak towarowy. Zmienił otoczenie świątyni, wynegocjował od władz prowincji prawo do sprzedaży biletów. Stworzył Shaolin Kungfu Monk Korps – zespół wędrujący po świecie z wielkim show opartym na sztuce walki.
Przez setki lat buddyjscy mnisi z Shaolin modlili się i trenowali, żyjąc z tego, co urodziła klasztorna ziemia, oraz z datków. Dziś, pod rządami Yongxina, zajmują się sprzedażą zdrowej żywności i medykamentów, a także budownictwem, rozrywką, a nawet konsultingiem.
Klasztor zawarł umowę z firmą z Shenzhen tworzącą popularne programy telewizyjne – wspólnie z mnichami filmowcy wyprodukowali show „Kungfu Star", wzorowany na formacie amerykańskiego „Idola". Teraz opat prowadzi budowę wielkiego ekskluzywnego kompleksu turystycznego Shaolin Village w Australii (medytacja, sztuki walki, rozrywka i luksus).