Ze względu na niespotykaną wielkość trzymania wycofanych z obiegu pieniędzy, Litwinów nazywa się już „kolekcjonerami litów”. Do dziś Litwini nie wymienili na euro ponad 440 mln litów, czyli 128 mln euro.
Jesienią firma Baltijos Tyrimai przeprowadziła badanie opinii społecznej, z którego wynika, że blisko połowa mieszkańców Litwy jest niezadowolona ze wprowadzenia euro. Pojawiły się inicjatywy referendum na temat powrotu do lita. Zdaniem ekonomistów, jest to wynik wzrostu cen, za który Litwini obwiniają euro, podkreśla portal Delfi.
- Inflacja i wzrost cen w większości przypadków nie ma nic wspólnego ze wprowadzeniem euro. Ceny rosną, bo rosną koszty pracy, co przekłada się na wzrost cen; inaczej przedsiębiorcy nie będą osiągać zysków - tłumaczy Indre Genite-Pikaczene analityczka banku Luminor. Zwróciła uwagę na ważne pożytki z euro - inwestycje i tanie kredyty. Ceny na Litwie winduje też globalny rynek ropy i metali oraz innych importowanych towarów i surowców.
Romualdas Wisokawiczius, który był prezesem banku centralnego, kiedy Litwa przeszła na euro, ocenia, że powrót do starego pieniądza oznaczałby chaos. Jego zdaniem tęsknota za litem minie, jeżeli wzrosną płace, poprawi się poziom życia, a biznes mały i średni dostanie wsparcie państwa.
- Wiemy, że Polacy, Duńczycy, Szwedzi mają swoje waluty, ale są to kraje o dużych gospodarkach, uporządkowane, dlatego mogą konkurować swoimi narodowy i pieniędzmi. My jesteśmy małym państwem z małą gospodarką, dlatego dla nas jest korzystny udział w strefie euro - tłumaczył Wisokawiczius.