Fundusze polują na atrakcyjne firmy

Miliardy do wydania, niewiele do kupienia. Rośnie liczba chętnych gotowych wydać 100 mln euro na przejęcia

Publikacja: 12.03.2008 02:21

Fundusze polują na atrakcyjne firmy

Foto: Rzeczpospolita

Wśród funduszy private equity zaostrza się konkurencja o duże polskie spółki. Kiedyś transakcji powyżej 100 mln euro było bardzo mało, teraz ważniejsi gracze szukają głównie takich inwestycji.

Bridgepoint, Mid Europa Partners, Carlyle, Advent czy 3I to fundusze, które mogą na zakup firmy wydać po kilkaset milionów euro. Nieco mniejsze transakcje może przeprowadzać Enterprise Investors, ale też – wliczając dług bankowy, który często zaciągają fundusze – spokojnie może dokonać przejęcia wartego ponad 100 mln euro.

Konkurencja między funduszami się zaostrza, ponieważ wbrew pozorom w Polsce wcale nie ma wielu firm o wartości powyżej 100 mln euro, które można kupić. Na zeszłorocznej Liście 500 „Rz” znalazło się 425 przedsiębiorstw o przynajmniej takiej wartości. Ale aż połowa z nich należy do inwestorów zagranicznych, a ponad 80 znajduje się pod kontrolą państwa lub samorządów. W pozostałych firmach prywatnych właściciele niechętnie pozbywają się kontrolnych pakietów udziałów.

Z drugiej strony na korzyść funduszy może działać słaba koniunktura na giełdzie. Zdaniem Andrzeja Szostaka z 3I sprawia to, że będzie łatwiej negocjować z przedsiębiorstwami nieznajdującymi się na parkiecie. Dodaje on również, że niższe wyceny mogą zachęcić inwestorów do kupowania firm giełdowych.

Wśród mniejszych inwestycji, o wartości od 5 do 25 mln euro, konkurencja nie jest już tak ostra. Takich spółek jest w Polsce dużo. Mniej jest też funduszy działających w tym segmencie. Ale to powoli zaczyna się zmieniać. Właśnie w tym segmencie ma działać nowy fundusz Abris założony m.in. przez Neila Milne’a, Pawła Gieryńskiego i George’a Swirskiego.

Khai Tan, szef polskiego biura Bridgepoint

Rz: Czy niższe wyceny sprawią, że łatwiej będzie przekonać przedsiębiorców do sprzedaży swoich spółek funduszom private equity?

Khai Tan: W pierwszych miesiącach tego roku takiego efektu jeszcze nie będzie. Nadal mają oni w pamięci wyceny, które były przed rokiem. Nie są jeszcze przekonani, że wyceny na świecie są już inne. Na zmianę takiej postawy potrzeba mniej więcej pół roku. Zresztą wyceny wcale nie są jeszcze bardzo niskie. Nie widzę na razie możliwości przeprowadzenia np. wykupów spółek z giełdy. Najpierw musimy zaczekać, aby te ceny się ustabilizowały, nie możemy kupić za mniej niż średnia z sześciu miesięcy.

W jakie branże chcecie inwestować?

Dalej będą to branże związane z infrastrukturą oraz producenci żywności. Wciąż ciekawy jest handel detaliczny.

Czy wartość inwestycji będzie rosła znów tak szybko (w 2007 roku zwyżka wyniosła 100 proc.)?

Nie wykluczam, że tak będzie znowu, chociaż na jedną zeszłoroczną transakcję Bridgepoint (zakup 75 proc. akcji CTL Logistics za około 1 mld zł – przyp. red.) przypada aż 50 proc. tej wartości. Taki wzrost jest możliwy w regionie. Ludzie, którzy się znają na gospodarce, mówią, że w tej chwili te gospodarki, które są ciekawe w Europie, to są Czechy i Polska. Teraz widzimy w Polsce dwie, trzy potencjalne transakcje. To są bardzo ciekawe rzeczy w sektorach, o których mówiłem wcześniej.

Czy możliwe spowolnienie gospodarcze wpływa na waszą strategię?

Pierwszy efekt jest taki, że banki są mniej chętne, żeby pożyczać pieniądze. Dług bankowy jest droższy. Poza tym, z punktu widzenia marż i kosztów, nie ma dużego pola do poprawy w tym regionie. Koszty surowców nie będą niższe. Prawdopodobnie wzrosną dalej, to jest światowa tendencja. Koszty zatrudnienia też rosną, i to od 10 do 15 proc. rocznie. Dlatego możemy liczyć mniej na kreowanie wartości firmy na bazie lewarów albo podwyższenia marż. Czy dostęp do finansowania dotyczy także polskich banków? Przecież one nie utopiły miliardów dolarów w inwestycjach na rynku nieruchomości w USA.

Ale to te same banki, które są obecne też w Polsce. To nie jest tak, że dostęp do finansowania jest bardzo utrudniony. Wpływ kryzysu jest w Polsce mniejszy niż w Europie Zachodniej. Tam także nie jest tak, że nie ma dostępu do finansowania bankowego. Ale rzeczywiście przy transakcjach powyżej miliarda euro banki w ogóle nie chcą pożyczać. W przedziale około 500 mln euro, w którym my operujemy, można robić transakcje.

Czy jest jeszcze miejsce dla nowych graczy na rynku private equity?

Miejsce jest. W przeszłości było bardzo mało funduszy w regionie, około pięciu. Taka sytuacja to był raj. Na Zachodzie w naszym segmencie rynku konkurentów jest ok. 20. Teraz konkurencja w regionie będzie większa, ale jednocześnie wartość tych transakcji bardzo szybko wzrośnie. Będą coraz większe transakcje, coraz większe spółki będą kupowane. Okazało się, że te spółki rosną i mają wartość.

rozmawiał Ignacy Morawski

Wśród funduszy private equity zaostrza się konkurencja o duże polskie spółki. Kiedyś transakcji powyżej 100 mln euro było bardzo mało, teraz ważniejsi gracze szukają głównie takich inwestycji.

Bridgepoint, Mid Europa Partners, Carlyle, Advent czy 3I to fundusze, które mogą na zakup firmy wydać po kilkaset milionów euro. Nieco mniejsze transakcje może przeprowadzać Enterprise Investors, ale też – wliczając dług bankowy, który często zaciągają fundusze – spokojnie może dokonać przejęcia wartego ponad 100 mln euro.

Pozostało 89% artykułu
Finanse
Najwięksi truciciele Rosji
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Finanse
Finansowanie powiązane z ESG to korzyść dla klientów i banków
Debata TEP i „Rzeczpospolitej”
Czas na odważne decyzje zwiększające wiarygodność fiskalną
Finanse
Kreml zapożycza się u Rosjan. W jeden dzień sprzedał obligacje za bilion rubli
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Finanse
Świat więcej ryzykuje i zadłuża się. Rosną koszty obsługi długu