– Nasze kwiaty nie drożeją, a mamy coraz wyższe koszty działalności. W tym roku jesteśmy pod kreską, ale naszą sytuację poprawia fakt, że posiadamy także hurtownię i handlujemy kwiatami – opowiada Beata Dzida, współwłaścicielka specjalistycznego gospodarstwa ogrodniczego niedaleko Pszczyny, gdzie znajduje się jedno z polskich zagłębi kwiatowych.
Polskie róże, frezje, margerytki, asparagus cieszą się nadal dobrą opinią w kraju i wciąż znajdują wielu amatorów za granicą. Nie mogą jednak konkurować ceną na przykład z kwiatami holenderskimi. Do Europy przywozi się też coraz więcej odmian z ciepłych krajów. Róże z Kenii przyjeżdżają w kontenerach prosto do holenderskich portów, skąd są rozwożone po wszystkich krajach Unii Europejskiej. Często więc holenderskie kwiaty są nimi tylko z metki. W rzeczywistości zostały wyhodowane w Ameryce Łacińskiej bądź Afryce, gdzie słońce świeci przez cały rok i nie trzeba słono płacić za ogrzewanie i naświetlanie plantacji.
– Na giełdę trafia coraz więcej kwiatów z importu, sytuację naszych producentów pogarsza umocnienie się polskiej waluty – potwierdza Krzysztof Karpa, wiceprezes warszawskiego rolno-spożywczego rynku hurtowego Bronisze.
Z danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że w ostatnim roku o 2,3 procent zmniejszyła się powierzchnia upraw kwiatów pod szkłem. W tym roku z pewnością zostanie jeszcze bardziej okrojona.
Producenci narzekają nie tylko na konkurencję z importu, ale głównie na brak krajowego wzrostu sprzedaży.