Jego założenie, że deficyt finansów publicznych będzie co roku obniżany o pół punktu procentowego i w konsekwencji spadnie do 1 proc. PKB w 2011 roku, spowodowało, że Bruksela zapowiedziała zdjęcie z Polski procedury nadmiernego deficytu. To z kolei otwiera przed nami drogę do euro.
Wytyczenie odpowiedniej drogi dla Polski, by to osiągnąć, nie było łatwe. Były wiceminister zaznacza, że pomocny był niższy od zaplanowanego deficyt finansów publicznych w roku 2007.
Z kolei poważnym utrudnieniem stały się przyjęte przez Sejm pod koniec ubiegłej kadencji ustawy: o ulgach rodzinnych, która kosztuje budżet ok. 0,5 proc. PKB, oraz o redukcji składki rentowej pochłaniająca dalsze ok. 1,3 proc. PKB. Te dwie ustawy oznaczają zmniejszenie dochodów o ok. 1,8 proc. PKB.
– Stąd między innymi powiększenie deficytu całego sektora z ok. 2 proc. w 2007 roku do 2,5 proc. PKB w 2008 – tłumaczy ekonomista. – Te dwie ustawy i zobowiązanie rządu, że od stycznia przyszłego roku zostaną wprowadzone dwie niższe stawki podatku PIT, z kosztem w granicach 0,7 proc., plus jeszcze inne działania oznaczają potencjalne zwiększenie deficytu o 2,7 proc. PKB w roku 2009.
Nie ukrywa, że aby sprostać założeniu schodzenia co roku o pół punktu procentowego z poziomem deficytu finansów publicznych, potrzebny jest wzrost gospodarki na poziomie 5 proc PKB. – Może to założenie jest trochę zbyt optymistyczne – przyznaje Gomułka.