Nowe źródło dostaw gazu i szansa rozwoju dla portu

Pierwsze statki z płynnym gazem powinny tu przycumować za sześć lat. Ma to zmniejszyć naszą zależność od dostaw z Rosji i zwiększyć bezpieczeństwo energetyczne kraju

Publikacja: 09.09.2008 21:54

Nowe źródło dostaw gazu i szansa rozwoju dla portu

Foto: Głos Szczeciński

O konieczności pozyskania innych niż rosyjskie źródeł gazu wiadomo od dawna. Jak jest to ważne, przekonaliśmy się choćby dwa lata temu. Wtedy w rurociągach spadło ciśnienie w wyniku sporu rosyjsko-ukraińskiego o zapłatę za dostawy gazu. Polska, a także inne kraje europejskie, z dnia na dzień stanęło w obliczu niedoboru tego paliwa.

Ruszyły więc prace nad dwoma projektami. Pierwszy to budowa gazoportu, dzięki któremu można by importować gaz skroplony (LNG), drugi – budowa gazociągu z Danii pod dnem Bałtyku, czyli Baltic Pipe. Bliższa realizacji jest pierwsza z tych inwestycji.

Terminal gazu skroplonego chciały mieć u siebie i Gdańsk, i Świnoujście. Ostatecznie w końcu 2006 r. rozstrzygnięto, że powstanie on w Świnoujściu, leżącym bliżej cieśnin duńskich, skąd płynąć będą gazowce.– Znacznie zmniejszy to koszty transportu. Istotne są także względy strategiczne. Nasz port położony jest dalej na zachód, bardziej w głębi terytorium NATO – podkreśla Wojciech Sobecki z Zarządu Morskich Portów Szczecin i Świnoujście.

450mln euro ma kosztować budowa gazoportu w Świnoujściu

O lokalizacji terminalu w Świnoujściu zadecydowała też słabsza, wymagająca wzmocnienia infrastruktura zaopatrzenia w gaz w zachodniej części kraju oraz sąsiedztwo wielkiego odbiorcy tego paliwa, zakładów azotowych w Policach. Ale rozwiązanie to ma też wady. W przeciwieństwie do Gdańska, w Świnoujściu trzeba wybudować nie tylko sam terminal gazowy, ale i nowy port. Ma on powstać na wyspie Wolin, przy plaży na wschód od ujścia Świny i istniejącego wschodniego falochronu.

Początkowo zakładano budowę jedynie tzw. falochronu wyspowego osłaniającego terminal. Przeważyła jednak koncepcja wielkiego falochronu o długości ok. 3 km, tworzącego niemal zamknięty obszar portowy sięgający w morze, licząc od plaży, na ponad kilometr.

– Dzięki temu w przyszłości będzie można w Świnoujściu ulokować np. duży terminal promowy oraz urządzić potrzebny w tej części Bałtyku port schronienia dla statków mających na morzu kłopoty – mówi Władysław Lisewski, dyrektor ds. rozwoju Zarządu Morskich Portów Szczecin i Świnoujście.

Koszt inwestycji – wraz z potężną, liczącą ok. 600 metrów długości obrotnicą dla statków – wyniesie ok. 1,2 mld zł. Będzie jedynie o 15 proc. wyższy w porównaniu z budową falochronu wyspowego. Pieniądze te musi wyasygnować państwo, bo na nim ciąży prawny obowiązek finansowania rozwoju infrastruktury morskiej.

Łączne koszty inwestycji wraz z terminalem wyniosą zatem 750 – 800 mln euro. Na środki pomocowe z UE nie ma co liczyć, bo gazoport z punktu widzenia unijnych decydentów jest rentowną inwestycją komercyjną. W Polsce opinie na ten temat są podzielone. Zdaniem PGNiG środki wydane na terminal zwrócą się w ciągu 19 lat. Trudniej oszacować okres zwrotu kosztów budowy portu i wycenić korzyści, jakie może on dać naszej gospodarce.

Budowa terminalu LNG Świnoujście to niezwykła szansa rozwoju dla tego portu.

– Zbiorniki z logo potentatów paliwowych przyciągają działających globalnie armatorów i inwestorów, ale także mniejsze przedsiębiorstwa. Tak rodzi się wielki biznes – nie ukrywa satysfakcji Wojciech Sobecki.Początkowo gazowce będą zawijać do Świnoujścia mniej więcej co trzy tygodnie. Ich wyporność to ok. 140 tys. DWT, a zanurzenie 12,5 m. Należą więc do największych statków, jakie mogą przedostać się przez cieśniny duńskie i pływać po Bałtyku.

Nie wiadomo, komu przypadnie intratny kontrakt na transport gazu. Być może będzie to jeden z wyspecjalizowanych armatorów zagranicznych. Ale do zakupu nowoczesnych gazowców przymierza się również szczecińska Polska Żegluga Morska. Statek taki, przewożący 150 – 215 tys. metrów sześciennych LNG, kosztuje 150 – 170 mln euro. Na początek potrzebne są co najmniej dwa, gdyby gaz pochodził np. ze złóż norweskich, lub minimum pięć, gdyby trzeba go było sprowadzać z Afryki Zachodniej lub Ameryki Środkowej.

Przywożony przez statki skroplony gaz, po regazyfikacji w specjalnej instalacji, która powstanie na terenie terminalu, zostanie wtłoczony do polskich sieci gazowniczych; w pierwszych latach będzie to 2,5 mld metrów sześciennych rocznie. W kolejnym etapie statki będą wpływać do gazoportu co tydzień, natomiast zdolność przeładunkowa terminalu wzrośnie do 5 mld, a docelowo do 7,5 mld metrów sześciennych. To mniej więcej połowa tego, co obecnie zużywamy przez rok.

O ewentualnej rozbudowie gazoportu zadecyduje rachunek ekonomiczny, przede wszystkim możliwości zapewnienia ciągłych dostaw gazu po rozsądnych cenach. Nie będzie to łatwe, ponieważ skroplony gaz jest poszukiwanym paliwem i jego producenci nie muszą zabiegać o nabywców. Większość kupują światowi potentaci paliwowi, powiązani z producentami długoterminowymi kontraktami, a często również kapitałowo. W uzyskaniu korzystnych warunków dostaw mogłaby pomóc współpraca np. z Gas de France, ale rozwiązanie takie odrzucono, ponieważ wiązałoby się z wpuszczeniem na nasz rynek potężnego konkurenta. Teoretycznie gaz możemy kupować w Norwegii, na Bliskim Wschodzie (Katar), w Afryce Północnej czy nawet w Trynidadzie-Tobago. Problemem jest tylko uzyskanie konkurencyjnych cen w stosunku do tych, jakie płacimy obecnie.

Na razie Polska kupuje relatywnie tani gaz z Rosji i Kazachstanu. W niektórych krajach, np. w Hiszpanii, m.in z powodu położenia geograficznego, gaz skroplony przywożony przez statki jest tańszy od dostarczanego gazociągami. W Polsce ciągle rozważa się możliwość uzyskiwania na dużą skalę gazu z węgla kamiennego.

Losy terminalu w Świnoujściu rozstrzygną się ostatecznie w ciągu najbliższych kilkunastu miesięcy. Do końca września firma SNC Lavalin Service Ltd. miała zakończyć prace nad projektem technicznym i oceną oddziaływania na środowisko. Z nieoficjalnych informacji wynika, że dokumenty nie będą kompletne i firmie trudno będzie zdobyć potrzebne pozwolenia na budowę portu, za co także odpowiada. Nie wiadomo też, jak te materiały ocenią władze GazSystemu po przejęciu spółki Polskie LNG.Sama transakcja sprzedaży przez PGNiG udziałów w firmie Polskie LNG, nawet jeśli zostanie szybko przeprowadzona, też może wpłynąć na opóźnienie w przygotowaniu budowy. Do tego Ministerstwo Skarbu Państwa chce, by finansowanie inwestycji o wartości ok. 450 mln euro zorganizowało Polskie LNG. Dla spółki bez przychodów i zysków może to być zbyt trudne zadanie. A budowa powinna rozpocząć się w 2009 r.

- Zapotrzebowanie Polski na gaz jest dość stabilne, wynosi ok. 14 mld metrów sześciennych rocznie. Prawdopodobnie w następnych latach utrzyma się na zbliżonym poziomie mimo ciepłych ostatnio zim.

- Krajowe wydobycie gazu w ciągu najbliższych trzech – czterech lat ma wzrosnąć do 5 mld metrów sześciennych rocznie. Przy tym założeniu musimy importować 9 mld metrów sześciennych. Mniej więcej tyle zobowiązał się dostarczać nam Gazprom. Ale wzrost zapotrzebowania np. tylko o 2 mld metró sześciennych podważyłby ten napięty bilans.

- Gazoport zapewni krajowi niezbędne rezerwy, a jego rozbudowa, nawet tylko do 5 mld metrów sześciennych rocznie, nie mówiąc już o 7,5 mld, zmniejszyłaby zdecydowanie nasze uzależnienie od dostaw ze wschodu.

Budować ma firma państwowa

Budowę gazoportu za 400 – 450 mln euro do tej pory przygotowywała największa polska firma gazownicza – Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo, a ściślej jej spółka Polskie LNG. Jednak w końcu sierpnia zadecydowano, że Polskie LNG zostanie przejęte przez państwowy GazSystem. Dotychczasowy właściciel PGNiG ma w najbliższym czasie określić wartość udziałów w spółce, tak by transakcja była możliwa w listopadzie.

Rząd uznał, że z punktu widzenia bezpieczeństwa energetycznego kraju lepiej będzie, jeśli za budowę portu gazowego będzie odpowiadać firma państwowa, do której należy większość najważniejszych gazociągów w Polsce. Natomiast PGNiG jest spółką giełdową i w ciągu najbliższych dwóch lat Skarb Państwa jeszcze zmniejszy w niej swój udział. Decyzja o odkupieniu Polskiego LNG przez GazSystem zapadła tuż po podpisaniu polsko-amerykańskiej umowy w sprawie tarczy antyrakietowej oraz po wybuchu konfliktu rosyjsko-gruzińskiego.

O konieczności pozyskania innych niż rosyjskie źródeł gazu wiadomo od dawna. Jak jest to ważne, przekonaliśmy się choćby dwa lata temu. Wtedy w rurociągach spadło ciśnienie w wyniku sporu rosyjsko-ukraińskiego o zapłatę za dostawy gazu. Polska, a także inne kraje europejskie, z dnia na dzień stanęło w obliczu niedoboru tego paliwa.

Ruszyły więc prace nad dwoma projektami. Pierwszy to budowa gazoportu, dzięki któremu można by importować gaz skroplony (LNG), drugi – budowa gazociągu z Danii pod dnem Bałtyku, czyli Baltic Pipe. Bliższa realizacji jest pierwsza z tych inwestycji.

Pozostało 92% artykułu
Finanse
Polacy ciągle bardzo chętnie korzystają z gotówki
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Finanse
Najwięksi truciciele Rosji
Finanse
Finansowanie powiązane z ESG to korzyść dla klientów i banków
Debata TEP i „Rzeczpospolitej”
Czas na odważne decyzje zwiększające wiarygodność fiskalną
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Finanse
Kreml zapożycza się u Rosjan. W jeden dzień sprzedał obligacje za bilion rubli