Za akcje PZU drobni inwestorzy, tak jak i duże instytucje zapłacą tyle samo – po 312,5 zł. To maksymalna cena ustalona w prospekcie. Ale z podziałem akcji między inwestorów jest więcej kłopotu. Tylko inwestorzy indywidualni (ponad 250 tys.) dostali tyle akcji, na ile się zapisali. Wszystko przez z góry ustalony limit 30 akcji na osobę (w przypadku pracowników PZU do 80 akcji).
Tymczasem instytucje finansowe zapisały się na aż dziewięć razy więcej akcji, niż miało do nich trafić. Redukcja była więc nieunikniona. Ostatecznie do krajowych instytucji finansowych trafi 31 proc. sprzedawanych akcji PZU. Zagraniczne instytucje dostały zaś 41 proc.
Przedstawiciele polskich funduszy uważają, że proporcje powinny być inne. – Udział w obrotach na GPW inwestorów indywidualnych, instytucji krajowych oraz instytucji zagranicznych to w każdym przypadku ok. 33 proc. Ale inwestorzy zagraniczni z oferty PZU dostali aż 41 proc. akcji – mówi członek zarządu jednego z dużych funduszy emerytalnych. – Nie rozumiemy, czemu preferowano zagranicę kosztem krajowych funduszy – dodaje.
Polscy zarządzający są ciekawi, czy wszystkim zlecenia obcięto po równo. Choć i tak instytucje zapisują się często na więcej, niż chcą faktycznie kupić, by redukcja była mniej dotkliwa. – Lepiej, gdyby stopa satysfakcji polskich inwestorów z przyznanej puli akcji była przynajmniej taka sama jak zagranicznych – mówi „Rz” Andrzej Pawłowski, członek zarządu Skarbiec TFI.
Tymczasem dla ministra Grada, czego od początku nie krył, sprzedaż akcji PZU miała wypromować polski rynek kapitałowy i ściągnąć na niego nowych graczy, m.in. z USA.