Wszystko będzie zależało od tego, jak bardzo konserwatywne okażą się pozostałe założenia na przyszły rok.
Zdaniem Jakuba Borowskiego z Invest Banku dla dochodowej strony budżetu państwa kluczowe są następujące parametry: nominalna dynamika popytu krajowego i nominalne tempo wzrostu funduszu płac. – W pierwszym przypadku prognozujemy, że popyt sięgnie 8,4 proc. – wyjaśnia ekonomista. – Z kolei wzrost funduszu płac szacowany przez nas na 6,9 proc. przełoży się na dochody z podatku dochodowego od osób fizycznych. Ekonomista dodaje, że ważne jest też nominalne tempo wzrostu PKB (powinno ono sięgnąć 7 proc.) pozwalające określić wpływy z CIT. Przy takich założeniach dochody budżetu w przyszłym roku wyniosą 263,6 mld zł.
Rząd zapowiada, że wydatki będzie się starał ograniczać poprzez zastosowanie reguły wydatkowej, czyli inflacja (na poziomie 2,3 proc.) plus 1 pkt proc. wzrostu wydatków ponad tegoroczny poziom, ale wyłącznie dla niektórych pozycji budżetu, m.in. dla wydatków bieżących jednostek budżetowych i wydatków majątkowych. Nie zrezygnuje też raczej z waloryzacji emerytur i rent na dotychczasowym poziomie. Emeryci i renciści mogą więc liczyć na wzrost o poziom inflacji – 2,3 proc., plus 20 proc. dynamiki realnych wynagrodzeń w gospodarce.
– Ważnym czynnikiem określającym poziom dotacji do FUS jest sytuacja na rynku pracy, która w przyszłym roku ulegnie jedynie nieznacznej poprawie – uważa Borowski. – Przewidujemy, że będzie to spadek bezrobocia z 12 proc. na koniec tego roku do 11,7 proc. na koniec 2011 roku.
Ekonomista Invest Banku szacuje, że całkowite wydatki budżetu wyniosą w przyszłym roku 302,3 mld zł. Co oznacza, że deficyt ukształtuje się na poziomie 36,3 mld zł.