– W bilansie złóż Ministerstwa Środowiska mowa jest o 4 mld ton zasobów, które potencjalnie da się wydobyć. Przy wydobyciu na poziomie ok. 70 mln ton rocznie wystarczyłoby to na 40 – 50 lat – mówi „Rz” dr Jerzy Kicki z Akademii Górniczo-Hutniczej, kierownik Zakładu Pozyskiwania Surowców Mineralnych PAN. – Ale w Polsce wydobywa się głównie pokłady o grubości większej niż 1,5 m. To oznacza, iż wydobędziemy go 1,2 mld ton, co starczy na ok. 20 lat – tłumaczy. Do realizacji wydobycia w pokładach cienkich niezbędne są tzw. urządzenia strugowe. W Polsce są dwa – w Bogdance i Jastrzębskiej Spółce Węglowej.
– 30 proc. zasobów Bogdanki to węgiel w pokładach cienkich. W Polsce eksploatuje się tylko 1 proc. węgla z takich pokładów, a zasobów mamy kilkanaście procent – mówi Kicki. – Żeby lepiej je wykorzystać, powinno pracować 15 – 20 strugów.
Zasoby węgla na świecie też się kurczą. Za 15 – 20 lat mogą się pojawić problemy. Zwłaszcza że popyt i cenę determinują potrzeby Chin – największego producenta węgla (ok. 3 mld ton rocznie), ale i największego, obok Japonii, importera paliwa.
Jak na tle Europy wypada Polska ze swoimi zasobami?
– Większą produkcję ma tylko Rosja, skupia 30 proc. światowych złóż węgla. Zbliżoną ma Ukraina – przypomina dr Kicki. – Rumunia, Hiszpania, Wielka Brytania, Niemcy niewiele znaczą. Koszt wydobycia tony węgla w Niemczech to 160 euro (w Polsce trzy razy mniej – red.). UE grozi import 70 proc. paliw dla energetyki, w tym węgla.