Organizacja Narodów Zjednoczonych do spraw Wyżywienia i Rolnictwa (Food and Agriculture Organization of the United Nations) wyliczyła, że w marcu indeks cen żywności na świecie wyniósł 230 pkt. Miesiąc wcześniej sięgał on 237 pkt – był to najwyższy poziom od 1990 roku.
Jeśli jednak spojrzymy na to, jak sytuacja zmieniała się w ciągu ostatniego roku, to okaże się, że ceny żywności nieprzerwanie pną się w górę. W ciągu roku wskaźnik wzrósł o 61,5 pkt, czyli o 37 proc. – Nie sądzę, aby w najbliższym czasie sytuacja ta miała się zmienić – uważa Concepcion Calpe, ekonomista FAO.
Podobny wzrost odnotowano także w przypadku indeksów poszczególnych towarów – o 60 proc. w ciągu minionego roku wzrósł też wskaźnik cen zbóż. Eksperci podejrzewają, że wpłynie to także na obniżenie poziom zapasów zbóż i nawet spodziewana zwiększona produkcja w 2011 roku może nie wystarczyć do ich uzupełnienia. – Światowa produkcja zbóż w 2010 r. spadła, podczas gdy ich zużytkowanie w 2010/2011 może sięgnąć rekordowych poziomów, co spowoduje spadek zapasów – podała FAO. W 2011 r. spodziewana jest zwiększona produkcja zbóż, ale może się to okazać niewystarczające, by uzupełnić zapasy, a w takim przypadku ceny na przełomie 2011 i 2012 r. mogą pozostać stabilne – napisali eksperci w kwietniowej prognozie.
Międzynarodowy Fundusz Walutowy ostrzegł na początku marca, że notowania cen żywności są największym zagrożeniem dla rozwoju globalnej gospodarki. Według MFW drożejąca żywność jest bardziej niebezpieczna dla rynków niż wysokie ceny ropy naftowej. Powodem wysokich cen produktów spożywczych są niekorzystne dla zbiorów warunki pogodowe i rosnący poziom życia, który powoduje wzrost popytu, zwłaszcza na mięso.
Zdaniem Grzegorza Maliszewskiego, głównego ekonomisty Banku Millennium, jeśli tegoroczne zbiory będą pomyślne, ceny zaczną spadać. – Biorąc pod uwagę rozpoczęty przez banki centralne cykl podwyżek stóp procentowych i zakładając, że żadne kataklizmy na świat nie spadną, to pod koniec roku ceny powinny być już niższe – mówi ekonomista. Maliszewski dodaje, że choć trudno wyrokować o warunkach pogodowych, to chyba raczej taka fala klęsk jak w ubiegłym roku – powódź w Australii, trzęsienie ziemi w Nowej Zelandii i pożary w Rosji – już nam nie grozi.