Na niewiele zdał się wyznaczony przez amerykańskiego prezydenta na sobotę termin przedstawienia warunków podniesienia wynoszącego 14,3 bln dolarów progu dopuszczalnego zadłużenia.
Na dwa tygodnie przed potencjalną finansową katastrofą republikanie i demokraci nadal obstają przy swoich stanowiskach. Ci pierwsi nie zgadzają się na podwyżki podatków dla najbogatszych, a drudzy nie chcą przyjąć planu cięć wydatków rządowych.
– Czy koncernom paliwowym sa potrzebne ulgi podatkowe, skoro osiągają dziesiątki miliardów zysków – pytał w sobotnim wystąpieniu Barack Obama. – A szefowie funduszy hedgingowych powinni płacić podatki według niższej stawki od ich sekretarek?
Według analizy waszyngtońskiego Bipartisan Policy Center, jeśli Kongres nie zgodzi się przed 2 sierpnia na podwyższenie progu zadłużenia, Biały Dom będzie musiał natychmiast uciąć 44 procent wydatków. Rząd USA, aby wydać jednego dolara, pożycza ponad 40 centów.
Jak zauważa ABC News, nikt nie wie, co dokładnie zrobi prezydent Barack Obama i jego urzędnicy, jeśli politycy nie zdążą na czas dojść do porozumienia. – Nie ma żadnego planu poza wypełnianiem naszych zobowiązań – mówił w niedzielę w CNN szef biura planowania i budżetu Białego Domu Jacob Lew. A już 3 sierpnia pracownicy administracji powinni wypisać czeki na około 23 mld dolarów dla beneficjentów systemu ubezpieczeń społecznych (Social Security). 4 sierpnia urzędnicy powinni wysupłać 87 mld dolarów na wykupienie obligacji skarbowych. 15 sierpnia ponad 30 mld dolarów powinno zaś trafić na spłatę odsetek od długu. Oprócz tego rząd wypłaca również od 5 do 10 mld dolarów dziennie usługodawcom.